Zbliżają się mikołajki. W domach dzieci, które mogą jeść słodycze da się stosunkowo tanim kosztem wywołać uśmiech na twarzach małych poczwarek. Uśmiech bezsłodyczowych malców wymaga większych nakładów finansowych, ewentualnie pracy. Przedstawiam pomysł, jak ucieszyć dzieciaka i nie wydać ani złotówy. Zaoszczędzone pieniądze radzę wydać na wino. Albo inną przyjemność. Niech mikołajki będą przyjemne również dla starych. Zatem do dzieła! Podaję przepis:
Składniki:
1 inżynier,
1 humanista,
1 potężna awantura z wyzwiskami,
1 rolka taśmy izolacyjnej ( potrzebna do wywołania awantury),
1 rolka taśmy do kartonów,
1 nożyczki,
1 nożyk do cięcia tapet
3 duże kartony.
Wykonanie:
Kładziemy dzieciaka spać, żeby się nie plątał. Następie
humanista rozpoczyna budowę. Potrzebny jest projekt z dupy. Humanista ( jak to humanista) nie ma z tym najmniejszego problemu. Umyślił sobie piękne okienniczki, kwietniki i spadzisty dach. Oczywiście do głowy mu nie przyjdzie, żeby użyć miary i ołówka. Ma przecież proste oczy, nie musi niczego mierzyć i zaznaczać. Zaczyna ciachać "na pałę". Wierzy, że będzie pięknie i równo. Po kilkunastu minutach cięcia jak i gdzie popadnie ( tu się trochę za daleko wyjechało, tam krzywo przecięło) stoi na kartonowych gruzach. Jednak nie wyszło tak świetnie jak sobie wyobraził. No cóż, trzeba to naprawić. Jakie narzędzie nadaje się do każdej naprawy świata? Ano, taśma izolacyjna! Humanista kradnie zatem rzeczony sprzęt ze skrzynki na narzędzia. Zaczyna sklejanko. Słabo to wygląda. Taśma skleja kable i plastyk i wiele innych rzeczy. Karton jednak do nich nie należy. Po piętnastu minutach taśma się kończy. Kończy się również cierpliwość. Piękna willa z wyobraźni, nadal jest tylko wizją. Na środku salonu stoi coś, co przypomina drewniany wychodek. Krzywy i niestabilny. Określenie "stoi" to pewne nadużycie. Kołysze się i faluje. Wtedy, nie wiadomo skąd pojawia się szanowny inżynier. Staje w progu, unosi jedną włochatą brew i pyta złośliwie:
-Ooooo, skąd wzięłaś taki znakomity projekt?
- Z dupy! -odpowiada zgodnie z prawdą wkurwiony humanista.
Inżynier kiwa głową z politowaniem. Nagle dostrzega czerwoną taśmę.
- Nie zabrałaś mojej taśmy? Tej którą kupiłem wczoraj, ponieważ jest mi potrzebna?
- Nie. Zabrałam tę drugą!
- Nie mamy drugiej.-cedzi przez zęby inżynier.
- No to znasz odpowiedź! -wrzeszczy bliski łez humanista.
Dalszej części dialogu nie przytoczę, z powodu nagromadzonych w nim niehumanistycznych i niehumanitarnych określeń, nazw i zachowań. Po kilkunastu minutach awantury strony ogłaszają rozejm. Postanawiają podjąć współpracę. Trzy minuty po ogłoszeniu paktu o nieagresji kłócą się ponownie. O nożyczki, o wizję, o światopogląd. Inżynier skleja do kupy wizję humanisty. Ani jedno, ani drugie nie jest zadowolone z efektu końcowego. Wzajemnie obarczają się winą. Zarzucają sobie brak wyobraźni, brak logicznego myślenia, brak gustu i wiele innych braków. Trzeba przyznać, że domek jest bardzo stabilny. Można go przenosić, rzucać, przewracać. Nadal jednak wygląda jak wychodek. Nic to. Helka uważa, że jest piękny. Bawi się nim nie gorzej, niż plastykowym straszydłem za osiemset złotych. Reasumując:
Dzieciak zadowolony.
Kasa została w kieszeni, stać nas na niezłe wino.
Jest powód, żeby się przy tym winie pogodzić:)
Jaka matka, taka córka. Bałagan w obejściu chyba jest dziedziczny. |
Nawet nie próbuję... kupiłam plastik... alkoholu nie piję (od jakiegoś miesiąca ortodoksyjnie i ani kropli najszlachetniejszego nawet), więc może iść na zabawki :)
OdpowiedzUsuńA ja właśnie zamawiam na allegro. Skoro zaoszczędziłam na domku, wydam na kuchnię:D
UsuńPiękny :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! Hela jednak zna się na rzeczy:)
Usuńno no, matka multi-task: architekt, inżynier, budowlaniec :)
OdpowiedzUsuńdomek mega :)
I poetka! Nie zapominajmy o poezji:)
Usuńto jak u mnie
OdpowiedzUsuńprzyoszczędziłam na domku i mam na likierek ;)
matka tez przyoszczędziła, a co
http://780626124.blogerki.pl/2013/03/08/a-domek-lale-mialy_dcfhg.html
Idę zobaczyć:)
UsuńMi kiedyś tata ze stolarzem zrobili bardziej wypasiony - taki drewniany :D Też praktycznie za darmo, bo użyli desek ze starych mebli... To był dopiero szpan. :D
OdpowiedzUsuńBardziej wypasiony? Nie wierzę...:D
UsuńPart 1? Będzie więcej? Czekam ;)))
OdpowiedzUsuńA pewnie, że będzie! Jak się wino skończy i znowu tzreba będzie na dziecku oszczędzać:D
UsuńDomek pierwsza klasa! sama chętnie bym się do niego schowała z dobrą książką ;))
OdpowiedzUsuńTak. To jest czytelnia. Helka znosi tam książki (przeważnie moje), ale nie tylko. Ostatnio znalazłam tam zaginioną pocztę. Nic ważnego-same rachuny, ale kiedy zniknęły ze stołu byłam zaniepokojona:)
UsuńHo ho ho! Chata prawie jak z "Jasia i Małgosi" ;) Wychodzi na to że my z małżem od dwóch tygodni ostro przygotowujemy się do jakiejś budowy... Ale z intensywności naszych "negocjacji" wnioskuję że nie będzie to marna chatynka ale co najmniej mini osiedle ;) I znając życie główny budowniczy wyda kasę na wódę a nie na wino :/
OdpowiedzUsuńHahaha! Zakładam, że głównym budowniczym będzie Mamilla:)
UsuńWypasiona chatka! U mnie póki co pewnie takowa zostałaby zjedzona, potargana, albo coś jeszcze, więc nie przystepuję do robót, ale cel oszczędzania mi się bardzo podoba, więc coś muszę wykombinować hihi.
OdpowiedzUsuńBuziaki z Majerankowa!
Jeszcze moment! Niedługo dzieci z dnia na dzień przestaną pakować do ust wszystko co w zasięgu rąk. Wtedy warto wiedzieć- taśma izolacyjna nie skleja zbyt dobrze kartonu:)
UsuńDzięki za poradę ;-)
Usuń