piątek, 1 listopada 2013

Halloweenowy koszmar Raków...część I

Opowiem Wam dzisiaj mrożącą krew w żyłach historię. Jest to dowód na to, że w Halloween zło czai się na każdym kroku. A zaczęło się tak niewinnie... . Matka Rak skompilowała z kilku codziennych ubrań Helki całkiem przyzwoity strój. Wymalowała dziecku wąsiska, założyła na rękę hak a na oko opaskę z czachą. Tak odmienioną Helena, odbywszy krótki kurs straszenia wyruszyła do babci ( tylko ona przygotowała się na najazd bezglutenowego pirata). Straszenie dziadków przebiegało tak dobrze, że znacznie opóźniliśmy nasz powrót do domu. Kiedy Kapitan Czarnobrody zaczął trzeć oczy i pokładać się na podłodze, zgarnęliśmy go i wpakowaliśmy do auta. Czujecie rosnące napięcie? W drodze powrotnej wilk morski zasnął jak niemowlę. Nadal wyglądał groźnie, mimo rozmazanego zarostu. Teraz się zacznie! Przypomnijcie sobie motyw muzyczny z kroniki kryminalnej 997. Turu ru, turu ru turu.....A teraz głos Fajbusiewicza:

Około godziny 21.30 państwo Er podjeżdżają pod swoją klatkę schodową. Pani Er wysiada jako pierwsza, ma bowiem utorować drogę dla niosącego śpiące dziecko pana Er. Kiedy staje na schodach prowadzących do drzwi ich mieszkania, nie przeczuwa zbliżającego się niebezpieczeństwa. Powoli wchodzi po schodach, mija stojącą suszarkę na której o 12 tegoż dnia powiesiła bieliznę osobistą małej Heleny. Pokonuje kolejne stopnie. W pewnym momencie staje jak wryta. Przerażenie chwyta ją za gardło. Odwraca się, aby ostrzec wychodzącego z auta męża. Nieeee-krzyczy kobieta, -nie wynoś Heli z samochodu! Mężczyzna podbiega do wstrząśniętej małżonki. Oboje stoją na schodach. Przerażenie na ich twarzach miesza się z niedowierzaniem. - Tak wygląda psikus. Mówi bezbarwnym głosem pan Er.  
                                                                                                                                                         cdn.



6 komentarzy: