środa, 27 listopada 2013

Helkowa bułka i matczyne łzy.

Matka się popłakała. Z głupoty co prawda, ale zawsze. Ścisnęło za gardło i innej możliwości nie było. Wszystko przez bułkę. A taka była mądra... Odkąd Hela zaczęła jeść inne przysmaki niż cuchnące serem preparaty mlekozastępcze, stało się jasne, że zwyczajna dieta to nie jest. Helka ma własną, bezglutenową spiżarnie, swoje garnki, patelnie, deski, sztućce itd. Od początku walczę z uprzedzeniami- to jest, stwierdzeniami-ona taka biedna, nic nie może jeść, jej jedzenie jest niedobre. Jest nieco inne. I coraz lepsze, bo matka się uczy. Ostatnie helkowe bajaderki musiałam strzec przed Rakiem. Stwierdził, że dla Helki za słodkie, ale on się poświęci. Jaglankowy krupnik to mistrzostwo świata, pierogi z królikiem również trzeba trzymać po kloszem. No i te bułki. Kiedyś wychodziły mi same kamienie, teraz potrafię trzasnąć pyszne, miękkie i pachnące. Zwłaszcza te z fińskim owsem. Przez tę bułę właśnie popłakała się matka. A było tak:
-Helko, co zjesz na śniadanie?
- ziemniaki-odpowiada zgodnie ze swoim zwyczajem Helka. 
- Coś innego? Może...naleśniki z dżemem? 
- Nieee. Bunke z dziemem!
Matka zajrzała do zamrażarki. Bułek brak. Przetrząsnęła szafę w poszukiwaniu mącznej mieszanki dla bezglutków. Również brak. Skończyło się wszystko, co potrzebne do wypieku. Najbliższy sklep, w którym kupię helkową mąkę jest jakieś 30 kilometrów od naszego domu. 
-Heluniu, skończyły się bułki. Jutro pojedziemy na zakupy. Kupimy mąkę na bułki. Dzisiaj zjesz coś innego, dobrze?
-Kela jeść bunke z dziemem! -odpowiada Helka i robi tę straszną minę. Oczy jak kot ze Shreka i podkowę. Podkowa ułożona ze słodkich usteczek dwuletniej dziewczynki, to broń o niespotykanej mocy! Chwyta za serce z nieprawdopodobną siłą. Kruszy najtwardsze charaktery, rozmiękcza najsilniejszych twardzieli. Kiedy patrzysz w zaszklone oczy, widzisz wygięte usta takiej niewinnej istotki, świat nagle staje się paskudnym miejscem. Czujesz, że musisz spełnić prośbę wyrażoną przez tę minę, inaczej świat już na zawsze pozostanie podły. Nie ważne, czego chce dzieciak. Nową lalkę, klocki, książkę. Czujesz, że musisz. A Helka? Ona nie chce nowej zabawki, ona chce zwyczajną ( no, prawie zwyczajną) bułkę! Matka patrząc na tę minę poczuła wszechogarniający smutek i złość na samą siebie- w końcu nie dopilnowała uzupełnienia zapasów. Trzymała się długo. Nie jęczała, kiedy na urodzinach innych dzieci Helka jako jedyna nie kosztowała tortu, nie czuła żalu, kiedy na weselu wyjmowała cały arsenał pudełeczek z jedzeniem, podczas gdy inne dzieci sięgały po smakołyki ze stołów. Nawet kiedy dzieciarnia na placu zabaw częstuje się herbatnikami, a Hela jako jedyna jest wykluczona z tego pikniku, matka się trzyma. I teraz też pewnie by się trzymała, gdyby nie to, że nagle na zasmuconą i zapodkowioną twarzyczkę Heleny wypełzł radosny uśmiech. Załzawione oczy rozpogodziły się i dziewczynka z okrzykiem radości pobiegła do szafy po swoje buty.
-Mamo, kupić bunkę klepie! 
W tym momencie serce matki nie wytrzymało. Sklep po drugiej stronie ulicy ma niezłe zaopatrzenie, ale helkowej bułki w asortymencie nie posiada. I dotarło do matki, że nie potrafi i nie może spełnić niewinnej prośby dziecka. I to, że  Helka odczuje już wkrótce, że różni się od reszty dzieci. Że nie pójdzie z klasą na ciastka do cukierni, nie podzieli się na przerwie drożdżówką z koleżankami, Mikołaj nie da jej paczki ze słodyczami na szkolnej choince, że nie zje urodzinowego tortu przyjaciółki. I matka płakała- za tę bułkę co jej zabrakło i za te wszystkie kinder party z chipsami z jabłek, zamiast kremowych ciastek. I za  spojrzenia rzucane przez Helę na kolorowe opakowania sklepowych słodkości. I za nosek przyklejony do szklanej lady za którą pyszniły się kolorowo lukrowane pączki. Żeby było jasne- matka się nie użala. To tylko dietka. W dodatku zdrowsza niż dieta przeciętnego dwulatka. Mimo to, nieobecna bułka, zaszklone oczy, podkówka i poczucie winy zrobiły swoje. Matka się rozkleiła i rozwyła. Ot, miękka buła. Szkoda, że nie bezglutenowa...

22 komentarze:

  1. Popłakałam sie i ja :-(
    Jak wytłumaczyć dziecku, ze nie może zjeść biszkopta w chwili, kiedy inne dzieci w piaskownicy właśnie sie tym opychają????

    OdpowiedzUsuń
  2. kurde i ja popłakałam :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie że miękka - w końcu płaczę na bajce: "Mój brat niedźwiedź" ale po ten wpis uświadomił mi że muszę się przygotować na Wasze odwiedziny - poczytam mądre książki z przepisami, nauczę się gotować i wszyscy w domu będą jeść to co Helcia aby nie było jej przykro :)

      Usuń
    2. To przygotuj się też na...duże wydatki:) Bo tanio i bezglutenowo się nie da:D

      Usuń
    3. Raz na rok przez 2 tyg damy radę :)

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Tak. To wszystko niby drobiazg. Ale potrafi człowiekowi zacisnąć gardło.

      Usuń
  4. Zan nawet mi łezka poleciała :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niepotrzebnie! Lubimy owoce, które nam znosisz:)

      Usuń
  5. Wiem co czujesz, też mam czasem takie dni, że jak sobie uświadomię to i owo, to zaczynam ryczeć bez powodu.
    Ale zaraz szybko uświadamiam sobie, że trzeba być twardym nie mientkim. Więc głowa do góry Matka!!! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Matka zwykle ma głowę u góry. Bo w gruncie rzeczy nie ma powodu do zmartwień. I ty też, choć przeżyłaś piekło, teraz już nie masz powodu do płaczu. Ot, tylko tyle, że mała. Calineczki muszą być małe. Inaczej nie byłyby Calineczkami:)

      Usuń
    2. Otóż to. :)
      I Calineczki wszyscy kochają. :)

      Usuń
  6. heh.. też się wzruszyłam.. domyślam się co czujesz, mój mąż ma alergię pokarmową i cały czas się obawiam, że Mała ją po nim "odziedziczy", a serce się kraje, jak trzeba czegoś dziecku odmówić, zwłaszcza takiemu Maluszkowi, który jeszcze nie do końca rozumie dlaczego nie może, skoro inne dzieci mogą.

    Pozdrawiam serdecznie i życzę wytrwałości!!

    http://misiaikot.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. kurde no, straszna lipa z tym glutenem :(
    od czego Hela tak ma?

    podziwiam, nie wiem, czy potrafiłabym myśleć w tak pozytywny (mimo wszystko) sposób w takiej sytuacji.

    OdpowiedzUsuń
  8. Gluten, mleko, jajko i roztocza. Ni cholery nie wiem skąd to się wzięło. Jest. I jest bardzo nieciekawe i niebezpieczne. Oprócz tego, mam zdrową piękną i mądrą córkę. Ni można się skarżyć na takie pierdoły, bo ludzie walczą z gorszymi rzeczami:)

    OdpowiedzUsuń
  9. my też uczuleniowe. nie az tak jak wy ale slodycze w wiekszosci odpadaja, nie bedzie cytrusow, nie bedzie czekolady. no nie bedzie. takze tak o.
    ale ja widac tez bula, bo i mi sie przykro zorbilo...:(

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo dobrze, że powstają takie wpisy. Uwrażliwiają, oj uwrażliwiają...

    OdpowiedzUsuń
  11. Mam nastoletnią bratanicę na diecie bezglutenowej. Dwa lata temu zrobiłam im prezent w postaci maszyny do chleba z programem bezglutenowym. Od tego czasu mają nieco mniej problemów. Mimo dosyć wysokie ceny warto zainwestować, jak się nie ma dobrej cioci :), bo pieczywo bezglutenowe jest przecież cholernie drogie. Trochę z tym jej jedzeniem jest problemów, ale da się żyć. Nawet na długie szkolne obozy jeździ. Po prostu targa ze sobą zapasy na dwa tygodnie. Są też kolonie bezglutenowe. Gorzej z knajpami. Jak się wybieramy na rodzinny wypad, trzeba o niej pomyśleć, bo najczęściej po drodze takowej nie ma. U niej celiakię zdiagnozowano bardzo późno, więc miała trochę problemów, ale ogólnie da się żyć. Głowa do góry!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wiem, da się, da. Gotuję coraz lepiej. Maszynę też mam:) Hela ma alergię. Jest szansa, że z niej wyrośnie, jednak czasami myślę, że wolałabym celiakię. Wiedziałabym, na czym stoję. Celiak po przyjętej nieświadomie dawce glutenu może się rozchorować. Bóle brzucha, wymioty itd. A Helka? Puchnie, dostaje duszności, pokrzywek. Zawsze mamy przy sobie strzykawkę z adrenaliną. Wierzę, że nigdy nie będę w sytuacji, w której musiałabym tego użyć, ale sama świadomość, że muszę to nosić jest wielkim ciężarem. Z drugiej strony...mam piękne, mądre i w gruncie rzeczy...zdrowe dziecko:) Nie mam na co się skarżyć.

      Usuń