środa, 26 października 2016

Wywiad z wampirem...

-Helka, pobawimy się w wywiad? 
-a co to?
-Ja zadaję  pytania, a ty odpowiadasz.
-nie, to nudne.
-a udzielisz wywiadu... kosmitom?
-dobra!
-no to jedziemy!


Jest noc. Pod oknem twojego pokoju zatrzymuje się statek kosmiczny. Fioletowe ludziki smugą magicznego światła zabierają cię z łóżka i wiozą wprost na swoją planetę. Chcą dowiedzieć się jak najwięcej o człowieku. Szef kosmitów zadaje ci pytanie:

 Skąd przybywasz?

-moja planeta to Ziemia, mieszkam w Polsce, w Koszalinie. Czasami na deser lubię jeść lody, najbardziej mi smakują te z lodziarni. Moja ulubione zajęcie to rysowanie.

Eeee, ok. Jak wygląda twoja planeta?

-przy moim domu jest wiele budynków, a moja planeta jest biało-niebiesko-zielona. Na Ziemi znajdują się domy, lasy, parki i place zabaw i więcej ciekawych rzeczy, niż wydaje się komuś, kto dopiero co się urodził.

Kim są mieszkańcy Ziemii.

-ludzie i zwierzęta, także dzikie zwierzęta. Człowiek to też zwierzę. Człowiek jest najmądrzejszym zwierzęciem. Ale nie każdy! Malutkie dzieci niewiele wiedzą. I głupki też.

Jacy są ci ludzie?

-ludzie są źli, dobrzy, chudzi, mali, starsi, średni, grubi i bardzo ciency- jak gumka do ścierania ołówka. 

Hm... a z czego są zbudowani?

-najpierw idą kości-maszerują po ciele- zacznijmy od stóp- potem idziemy do góry do głowy zakończonej takimi paseczkami jak u drzewa. Potem rozprowadzają się mięśnie. Prawie po całym ciele-tylko w głowie nie ma mięśni. Jest jeszcze serce- to też mięsień. Potem wszystko okrywa się ładną skórą, która nadaje ochronę człowiekowi. A u rąk mamy małe przezroczyste coś- to są paznokcie.Mamy też nos i usta do oddychania. Są też oczy do patrzenia, ale tak naprawdę to mózg obserwuje wszystko, a nie oczy.

Co to jest mózg?

-mózg jest w głowie. Głowa jest troszkę jak pomidor, ale nie czerwona i nie ma czuprynki jak pomidor...może bardziej jak dynia. I tu, na samej górze człowieka znajduje się ten mózg. Mózg jest owalowaty. On myśli i przesyła sygnały do całego ciała, aby człowiek mógł się ruszać. Bez tych sygnałów człowiek nie mógłby chodzić. Człowiek nie mógłby chodzić też bez kości- no bo jak? Gładką powierzchnią nóg? Kości są potrzebne. Chociaż nie wszyscy ludzie chodzą. Niektórzy sobie łamią kości, a niektórzy rodzą się z niesprawnymi nogami. Albo tylko jedną niesprawną- to jest lepsze.

Czy wszyscy zbudowani są tak samo?

-nie. To nie jest prawda.Ludzie są różni- z czarną skórą, jasną skórą, siną skórą i żółtą. A dzidziusie rodzą się z fioletową twarzyczką, są jak jakieś dziwolągi z kosmosu. Mają też różne włosy- to takie sznureczki. Można je obciąć albo wyrwać, ale lepiej tego nie próbować bo to bolesne. No i jeszcze się różnią! To ważne! Kobieta i chłopak różnią się wyglądem. Waginy się różnią, choć bardzo łatwo byłoby to zauważyć, to chłopak i dziewczyna nie pozwalają oglądać. Bo to są ich sprawy. A chłopak nie ma waginy- ma penisa. To ładniejsze słowo niż siusiak.

Skąd się biorą nowi ludzie?

-najpierw tatuś daje plemnik mamusi, potem plemnik idzie do jajeczka i wchodzi do niego. Traci ogonek, a potem leży sobie. Trochę idzie, trochę pływa. A potem znowu leży i odpoczywa. Potem zmienia się w małe ziarenko, a potem rośnie i rośnie. Wyrastają mu rączki i nóżki i staje się dzidziusiem. Potem odwraca się się główką do dołu i kopie mamę w żebra, bo takie jest jego zadanie. Mama mu daje witaminy. Jak jest już duży to się rodzi. Najpierw główka, ramionka, brzuszek, pupa.. szyneczka-tak mówi moja mama jak żaruje, a potem to już  kolanka i stópki. I już wychodzi. Wita go mamusia wesołym uśmiechem i tatuś. A potem ze szpitala wychodzi szczęśliwa rodzinka. I żyją długo i szczęśliwie.  Aaaaa, zapomniałam, że jeszcze trzeba odciąć pępowinę!

Co jest potrzebne ludziom?

-woda z kranu, lodówki do zamrażania, stoliki, krzesła, telewizja.

Co to jest telewizja?

-telewizja to jakby obrazek w którym wszystko się rusza. Telewizja nie uczy za duo. Pokazuje jakieś głupoty. Lepiej nie oglądać jej za dużo. 

A co jest dla ciebie najważniejsze?

-dla mnie najważniejsza jest miłość.

Co to jest miłość?

-to znaczy, że się kogoś kocha!

Na naszej planecie tego nie ma. Wyjaśnij.

-to znaczy, że chcesz kogoś całować i przytulać, ale nie tylko. Można miłość poznać po tym że się często to mówi i robi laurki nawet w zwykły dzień.

Gdzie można tę miłość obejrzeć i dotknąć?

-nie można! Miłość jest niczym, ale czymś jest. Bo nie można jej zobaczyć, ale można ją mieć. To takie uczucie.

Znacie jeszcze jakieś uczucia?

-jest uczucie bólu, strachu, radości, złości.

Uczucie są dobre, czy złe?

-dobre. Są potrzebne i ważne. Czasami jest ich w głowie dużo i się mieszają, ale bez nich człowiek nie istnieje. Tylko jakaś ...robotowa lalka. 

Czy na waszej planecie są jeszcze inne niewidzialne rzeczy?

-tak. Wymyśleni przyjaciele. Ja mam wielu przyjaciół z wyobraźni. Oni są potzrebni aby nie być nigdy samemu.

Co ci daje szczęście? Co jest najważniejsze?

-ty... to znaczy, moja mama. I tata. I babcie i dzadki i wszystkie ciocie. I jeszcze mam trochę prababć. Oni wszyscy mnie też kochają.

A czy jest coś czego się boisz?

-ciemności. Szarość to co innego.

Co strasznego jest w ciemności?

-wyobraźnia! Ona w ciemności robi potwory z różnych dźwięków!

Wyobraźnia to coś złego?

-nie! To moja moc. Bez wyobraźni nie byłoby pięknych obrazków ani wynalazków. Bez wyobraźni nie byłoby niczego! Ani magii, ani wróżek ani niczego pięknego.

Na tym skończymy. Mamy już dużo informacji na temat Ziemian. Dziękujemy!

-A porwiecie mnie jeszcze kiedyś?

Naturalnie! Będziemy cię porywać regularnie. Chcemy oprzeć naszą cywilizację na twojej mądrości.

-dobrze, bo ja jestem mądra, to się przyda...













piątek, 7 października 2016

Ziarko do ziarnka...

W trzydziestym drugim roku żywota, Matka Rak postanowiła zapanować nad swoim utracjuszowskim stosunkiem do pieniędzy. Odkąd sięga pamięcią, kasa nigdy nie stanowiła dla niej większej wartości. Na bieżąco przepuszczała przez palce wszystko co wpadło jej w ręce. Początkowo każda próba "uzbierania" na coś poważnego, kończyła się hedonistyczną ucztą pod szkolnym sklepikiem. Z biegiem lat sklepik zastąpiły sieciówki, księgarnie, lumpeksy i drogerie. Szósta różowa szminka? Siedemnasty czerwony lakier do paznokci? Książka, która z braku mogącej ją pomieścić półki zasili piramidę rosnącą obok łóżka? Tak! Wszystko, byleby pozbyć się pieniędzy! Po trzydziestce w mózgu zachodzą jednak poważne zmiany. Przewartościowawszy co nieco, kobieta stwierdziła, że wartoby śmierdzieć groszem, a co ważniejsza, zobaczyć minę Raka, gdy się dowie, ile udało się zaoszczędzić jego małżonce! Z pomocą przyszły internetowe autorytety. A zatem- oszczędzać należy regularnie! Mogą to być małe kwoty. W końcu- ziarnko do ziarnka. Regularnie... małe kwoty...główka pracuje... bilety!
Zamiast jeździć po Helkę autobusem, mogę chodzić piechotą!-orzekła Matka Rak zachwycona własnym konceptem. Bilet kosztuje trzy złote. Żeby wrócić z przedszkola i pojechać po Helkę potrzebuję dwóch- wyliczyła świeżo upieczona ciułaczka. Biegła w dodawaniu w zakresie do dziesięciu kobieta błyskawicznie obliczyła, że da jej to sześć złotych oszczędności dziennie. Tygodniowo (tu już poszło trudniej, mnożenie to nie kaszka z mleczkiem) trzy dychy. Mało. Miesięcznie powyżej 120. Nadal mało, ale zawsze to jakiś początek. I tak operacja "oszczędzanie" została rozpoczęta. Dwudziestominutowe marsze o 8 i 13.30 przypadły kobiecie do gustu. Narzuciła takie tempo, że aż cellulit na udach drżał ze strachu, że się go pozbędzie (niepotrzebnie,kobieta na bieżąco uzupełnia go masłem, pączkami i czekoladą). Po tygodniu faktycznie, kondycja uległa poprawie. Fizyczna. Finansowa jakby nie bardzo. Zamiast spodziewanych trzydziestu złotych nadwyżki, na koncie pojawiło się sto pięćdziesiąt, tyle, że debetu. Klasyczny błąd początkującego finansisty. W swoich prognozach Matka Rak nie uwzględniła ważnych okoliczności. Nie mówię o spadkach na rynku finansowym, ani wartości złotego. Sprawa jest bardziej przyziemna. Jadąc autobusem nie mogła wchodzić do tych małych fajnych sklepików po drodze, idąc piechotą-owszem!
Po blisko trzech tygodniach oszczędzania nasz rekin finansowy wyznał wszystko małżonkowi (zwłaszcza, że ten debet trzeba było spłacić). Rak pokiwał głową z politowaniem i oznajmił skruszonej połówce, że nie wymaga od niej takiego poświęcenia. 
-ty już lepiej nie oszczędzaj. - rzekł błagalnym tonem.
Pierwszy dzień powrotu do nieoszczędnościowego trybu życia był deszczowy. Wracająca z przedszkola Matka spojrzała z niechęcią na trzyzłotowy karnecik. Trzy złote za trzy przystanki?! Rozbój w biały dzień. Kilkanaście minut później Rak odebrał entuzjastyczny telefon.
 -kochanie! Oszczędziłam dzisiaj stówę!
Odpowiedź małżonka poprzedziło przeciągłe, pełne rezygnacji westchnienie:
-niech zgadnę. Kupiłaś na wyprzedaży spodnie za pół ceny.
-nie! Skasowałam bilet na sekundę zanim podszedł do mnie kanar!

I co powiecie, internetowe autorytety od oszczędzania?! Ja nie umiem?!