sobota, 21 stycznia 2017

O Babci.



Babcia odeszła w niebotycznie wysokich szpilkach. Pudrowych, pięknych. Cała była piękna! Pastelowo-różowa, uśmiechnięta, jasna. Jakże inna od tych, którzy zostali- czarnych, posępnych wron. Wrony krakały, płakały, zawodziły, a babcia uśmiechała się leciutko. Patrzyłam w jej kochaną twarz, dotykałam zimnych policzków a w głowie wrzeszczało: przecież miałaś tańczyć na weselu Zuźki! Na wiosnę chciałaś się gościć na nowym tarasie Kamy! Przecież masz w drodze dwoje prawnuków! Miałaś być wieczna, miałaś jak zawsze czekać uśmiechnięta za stołem, aż łaskawie znajdę w moim uporządkowanym życiu czas, aby cię odwiedzić! Za rzadko to robiłam. Jak większość wnuków. Bo daleko, bo cokolwiek. Nie spieszyłam się, zdawało mi się, że jesteś nieśmiertelna. Nie byłaś. Żałuję, babuniu, że tego nie rozumiałam. Dziś zdejmuję wronie łachy, których tak nie lubiłaś. Ileż to kołków ciosałaś na dziadkowej głowie, za te czarne koszule, czarne spodnie, czarny humor. Ty, która ponad wszystko kochałaś tańczyć, śpiewać i ucztować. Kolorowa, barwna, pełnokrwista. A zadziorna! A kokietka! Zupełnie niepospolita. Niby żona, niby matka, niby babcia i prababcia, a zawsze przede wszystkim kobieta. Taka z szafą pełną szpilek, z różowymi paznokciami, z sycylijskim temperamentem. Zmysłowa, pełna pasji. Pamięci takiej babci nie da się zamknąć w czarnych ramkach żałoby, tak jak nie da się namalować kolorowego motyla czarną kredką.
Wronie łachy zostawmy zatem wronom. Nie spodobałabym Ci się taka, przecież wiem. Nie obiecam nie płakać, choć pewnie nie chciałabyś patrzeć na moje łzy, ale inne rzeczy obiecać Ci mogę. Obiecuję babuniu, pamiętać o tym, który za sześćdziesiąt lat Twojej miłości zapłacił sercem wyrwanym z piersi. Bo za sześć burzliwych dekad prawdziwego kochania jakoś zapłacić trzeba. Już wiem, że on też nie jest wieczny. Bez Ciebie jest go jakby pół. Kochane, gderliwe pół.  Obiecuję wspominać Cię tak, jak na to zasługujesz. Uśmiechnę się do Ciebie, wirując w tańcu, pomyślę o Tobie rozkładając talerze przed ucztą dla przyjaciół, wychylę za Twoją pamięć kieliszek wina. I kupię sobie wreszcie pastelowe szpilki. 
Żegnaj, babuniu.