wtorek, 19 listopada 2013

O Helkowej urodzie.

Helka wymyśliła sobie, że mam owinąć ją w kocyk i nosić na rękach. To ma być zabawa w dzidziusia. Posłuszna życzeniu córki zawijam ponad dwunasto kilogramowego noworoda w rożek i mimo słyszalych trzasków kręgosłupa lulam do snu. Helka się uśmiecha. Jej nogi dyndają prawie do moich kolan. Rany, jakie toto wielkie! Badawczo przyglądam się swojej  córce. Długie kręcone włosy sięgają już za łopatki. Czarne oczy, rzęsiska jak wachlarze, brwi wyrysowane  węglem. Piękna! Tak, możecie mnie zlinczować. Moje dziecko jest najpiękniejsze. Z całą pewnością piękniejsze niż WASZE dzieci. Założę się, że myślicie o swoich to samo, tylko poprawność nie pozwala się do tego przyznać. Kiedy słyszę, jak jakaś matka tuli swojego bąbla i szczebiocze-moje najpiękniejsze na świecie, moje maleństwo cudowne- uśmiecham się dobrotliwie. Naiwniaczka. Jak my wszystkie. Wszystkie mamy dzieci ciut ładniejsze niż reszta świata. Dlaczego naszło mnie na posta na temat tak płytki, jak powierzchowność? Ano, kiedy tak lulałam tę wielką dziewuchę, myślałam ze wzruszeniem, że nie tak dawno takie lulanie było codziennością, nie zabawą. Nie tak dawno mieściła mi się w dwóch dłoniach. Nie tak dawno... Pod wpływem tegoż wzruszenia, postanowiłam przejrzeć zdjęcia sprzed przeszło dwóch lat. Zaskoczyły mnie. Spodziewałam się, że Helena zawsze była tak piękna jak dzisiaj. Nie była! Czy ktoś z Was oglądał ostatnio zdjęcia swojego potomka z okresu noworodkowego? Oooo to dopiero cudaki! Pamiętałam wyraźnie, że tuż po porodzie, znajdująca się w lekkim szoku matka Rak, poczuła lekki zawód Helkową powierzchownością. Myślała, że dzieciak który dopiero co przeszedł długą i ciężką drogę, będzie rumiany, gładki, czyściutki i jak z reklamy. Tymczasem miała przed sobą sinego zapuchlaka, bardziej przypominającego pisklę przed opierzeniem niż słodziaka z reklamy. Jak dziecko otworzyło oczy, to dopiero matka się wystraszyła. Wielkie z granatowo-czarnymi tęczówkami obwiedzionymi jaskrawo krwistą otoczką. Na główce miała sterczącego czarnego irokeza. Wyglądało biedactwo, jak żul po barowej bójce. Oczywiście, kilka godzin później, kiedym przyjrzała się lepiej znalazłam tysiąc powodów do zachwytu. Od tamtej pory Helka jest najpiękniejsza na świecie. Ale niech mnie diabli, jeśli noworodki są ładne! Jasne, widok takiego chwyta za serce. Nieporadna istotka. Rozkoszna, wzruszająca,  tak brzydka, że aż piękna. Ale zwyczajnie ładna- ani trochę! Pomarszczona, chuda i jeszcze co często zdarza się na początku- z łuszczącymi się płatami skóry. I te nogi- chude a pofałdowane, podkurczone jak u żaby. Nie zapominajmy o wisience  na tym ciachu, jest przecie jeszcze KIKUT PĘPOWINOWY! O fuuuu! Mogę wysysać fridką smarki z nosa, mogę grzebać się w kupskach, ale pamiętam do dziś, jak bardzo przerażało mnie gmeranie przy tej paskudzie. Jak wreszcie odpadło szalałam z radości. Dobra, koniec refleksji. W  ramach niespodzianki wklejam zdjęcie Helki, tuż po wykluciu.
http://ptasiazyl.zoo.waw.pl/gatunki-ptakow/kukulka

3 komentarze:

  1. E tam, mój Wiktor jest najprzystojniejszy. Ale ponieważ to chłopisko to nie robi konkurencji Helce! Za to odczucia ostatnio mam te same. Kiedy to było, kiedy sie malucha chowało w dwóch łapach. A teraz... niedługo dźwignia bedzie potrzebna do podnoszenia. Wielkie toto strasznie. A łapki wyciąga nadal, zeby nosić. I zmienia zdanie co chwilę; jak iść na lody to'duży jestem, mam dwa latka". Ale jak się trzeba przytulić to: 'mały jestem dzidziuś...: ;) Zaparszam do siebie
    http://drewnianymis.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, rośnie stonka. Aż czasem żal chwyta, że tak szybko. I duma, że już takie mądre! Taka ambiwalencja uczuć wpisana jest w macierzyństwo:)

      Usuń
  2. Łoj... Moja Steff to dopiero pięknota ;) Oczęta z długaśnymi rzęsiskami po tatusiu ;) Po porodzie była taka paskudna że oj... Zapuchnięta, czerwona, włosy czarne ( dla ciekawostki ani ja ani mąż takowych nie posiadamy ;P). Skóra cała jej złaziła, później dostała trądziku... A teraz to cwane się zrobiło i na te piękne oczy wymusza choć jeszcze do bardzo komunikatywnych nie należy ;)
    Ps. Fajnie tak powspominać, czas zapiernicza ale jakoś tyłek od czasu porodu nie maleje...

    OdpowiedzUsuń