- umyte żółtko,
- mąka uniwersalna bezglutenowa,
- mąka gryczana,
-woda,
-masło klarowane,
-dziura w suficie,
-Rak i jego gadżety.
Wykonanie:
Do miski wrzucamy oddzielone, wypłukane w gorącej wodzie i obrane ze "skórki" żółtko. Wiem jak to brzmi, ale Helka uczulona na białko, więc matka oddziela dokładniej niż w laboratorium. Do żółtka wrzucamy trochę mąki uniwersalnej oraz gryczanej (bezglutenowe-wiadomo, uczulona). Dolewamy wody (bo na mleko też uczulona). Mieszamy. Na patelni rozpuszczany wiórek masła klarowanego. W tym momencie potrzebujemy Raka, który wreszcie bierze się za zaklejenie dziury w suficie, którą zrobił przy okazji instalacji pługu ( o, tu macie historię o tym, jak Rak chciał zostać wynalazcą). Podczas gdy matka wlewa na patelnię ciasto naleśnikowe, Rak zaczyna z sobie tylko wiadomych przyczyn machać pędzlem unurzanym w cekolowej zaprawce. Rzeczona zaprawa ląduje na matce, na kuchennych szafkach oraz w cieście. Wułala! Tym sposobem szanowny małżonek zafundował sobie stek wyzwisk, matce kolejne mycie żółtek, a Helce drugie śniadanie później niż zwykle ( bo przecie nie dam dzieciakowi cekolowych naleśników). A jak Twój mąż pomaga Ci w kuchni?
Cekol bezglutenowy, to można by się zastanowić ;) żartuję oczywiście. Tak to jest, że czasem ktoś znajdzie sobie "idealny" moment na pewne czynności ;)
OdpowiedzUsuńRak też twierdził, iż cekol jej nie zaszkodzi:)
UsuńMój Małż mówi tyko "ugotuj to i to;p"
OdpowiedzUsuńNo widzisz? To mój osobisty Pascal dodaje swoje trzy grosze;)
Usuńhaha też bym leciała z wyzwiskami. U mnie też dzisiaj post naleśnikowy :)
OdpowiedzUsuńNie przeczę,pojechałam mu na perłowo ze szlaczkiem:)
UsuńA mojego męża wiecznie w domu brak. Praca, praca i jeszcze raz praca :(
OdpowiedzUsuńJeszcze kilka dni, a ja też zostanę słomianą wdową! Zapewne zatęsknię za budowlanymi wkładkami do obiadu;)
UsuńWięcej takich przepisów musisz umieszczać. :)
OdpowiedzUsuńMyślę nawet, że książka kulinarna w Twoim wydaniu byłaby najoryginalniejsza ze wszystkich. :)
P.S. Naprawdę nie wiem jak umyć żółtko. To chyba musi być mega skomplikowane i ja ciągle mialabym nerwy, że jednak coś tego białka tam zostało... Podziwiam.
Tak, jestem materiałem na autorkę przepisów. Zwłaszcza, że wszystko robię "na oko" i operuję jednostkami miary typu: trochę, sporo i w sam raz;D
UsuńPs.mycie żółtek to mój autorski pomysł. Nie wiem, czy to konieczne, ale uspokaja mnie:)
Jamie Oliver też używa podobnych jednostek miary jak Ty, nigdy nie podaje nic dokładnie, tylko wszystko na oko, a jak się dorobił na swoich książkach? :D
UsuńMoj pomaga samym niebyciem w kuchni....
OdpowiedzUsuńZna swoje miejsce;)
UsuńNa szczęście mój chłop albo robi coś sam albo mi daje pole do popisu, my razem w kuchni to nie wiem czym by się skończyło...
OdpowiedzUsuń...naleśnikami z cekolem?
Usuń