wtorek, 28 stycznia 2014

Helkowy strumień świadomości.

O matko! Ileż można gadać?! Ona nawet pauzy na oddech nie robi! Od porannego:
-Mamo, tawaj! Jut jest dzieeeeń! Mamo, pyspałaś się?
aż do wieczornego:
-bodlanoc, mamo. Papa, gaś tatełko. -buzia się nie zamyka. Od siedemnastej odliczam czas do magicznej godziny dwudziestej, kiedy to nastanie błoga, świdrująca uszy cisza. Dziecko, które jeszcze niedawno milczało jak zaklęte, nadrabia. Nawet, jeśli nie ma partnera do dialogu nie znaczy to, że nie będzie go prowadzić. Przed chwilą byłam świadkiem takiej oto wymiany myśli pomiędzy dwoma kawałkami bibuły:
-kukunku, pomociiii! Mamo, dzie jeteś? Aaaaaa...
-o nie! Dzie jes moje dziecko?! Dzidziusiu, lacaj! 
-o, nalazłaś mnie, mamo!
Potem nastąpiły ochy, achy, buziaki i ogólna radość. Dramatyczna historia bibułczanych skrawków zakończyła się happy endem, a autorka owego przedstawienia poszła zadręczać rozmową inną ofiarę. Bolek. Milczący i cierpliwy. Znosi ciągnięcie za uszy, wkładanie rąk do pyska, próby ujeżdżania, owijanie kocem, zabiegi pielęgnacyjne polegające na czyszczeniu zwiniętym z kuchni zmywakiem. Cierpliwie pozwala robić z siebie głupka, kiedy to Helka stroi go w kapelusz, albo babciną chustkę, jednak niepohamowany szczebiot nawet jego męczy i wyprowadza z równowagi. Biedak, woli zimy korytarz, niż miejsce przy kominku, byleby tylko nie słuchać małej oratorki! Się nie dziwię, wyobraźcie sobie, że podlegacie wszystkim wymienionym powyżej torturom, a oprócz tego dziewczęcy piskliwy głosik tuż nad waszym uchem trajkocze z prędkością karabinu maszynowego:
-Bolku, zobac to je mój kutyk! Pinki Paj! Mikojaj mi dał i ciuchcie. To je Spajk. Ooo, Bolku jeteś slicny, koam cię. Bolku, jeteś moim kolegom, będziemy cytać bajkę, Bolku, wies? Bolku, sykryj się kotykiem, zimno jes! Bolku, telaz lobimy takom stuckę! Bolku, zobac mam flyzulę! Bolku,.....
Kiedy zadręczony psina ucieka wreszcie gdzie pieprz rośnie, bezlitosna gaduła bierze się za dadka Tomasa.
-daaadku! Bałimy się! Będę sukać. Jeden, dwa, tsy, ctely, osiem...dadku chowaj się!
Dziadek wciska się za fotel. Widać go, bo fotel za mały, żeby ukryć takiego dużego dziadka. Helka zezuje oczami, udając, że go nie widzi:
-dzie jes dadek Tomas? O, moze w kuchni! Nieeee... Moze   kamamapą ( za kanapą)? Nieeee...Moze w nociku? Nieee... 
O rany, a jeszcze niedawno marzyłam o tym, żeby moja córka zaczęła mówić. Nie zrozumcie mnie źle, jestem dumna z jej wyobraźni i elokwencji ale... boję się. Z tego strachu nadal nie wróciłam do domu z łikendu u Tomasa i Gagi. Bo tutaj słuchanie i odpowiadanie na pytania dzielimy na troje plus Bolka, a w domu będę sama. Nawet w łazience nie znajdę chwili ciszy, bo Gadzina dorosła do klamki. Wystarczy, że wejdę na sekundę, a już drzwi otwierają się, ciekawska gęba zagląda gdzie się da. I komentuje! Można się zamknąć na zamek, ale to nie uchroni przed komentarzami:
-mamooo! Otfus, to ja, Kela! Mamo, lobis kupę? Oooo, jaka kupa! Leci do domku, do mamy i do taty...
Chyba rozejrzę się za jakimś przedszkolem!


13 komentarzy:

  1. pocieszę Cię Żanetko..otóż im dziecię starsze tym bardziej wygadane :D :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. true.
      a jak trafisz na cwany egzemplarz to celniejsze i bardziej cięte riposty.
      i pyskate.
      be brave!

      Usuń
  2. Od kiedy Helce włączył się taki gadulec? Moja Zuzka ma 23 miesiące i na razie jeszcze nie tak bardzo, może dlatego że jeszcze się dobrze wysłowić nie umie, ale już powoli się wycwania: od kłótni polegającej na wrzasku: "mogę, mogę, mogę" po urocze "nie pij tatuś nie pij" (oznaczające oczywiście nie patologię w rodzinie lecz próby dobudzenia taty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Helka ma dwa lata i cztery miesiące. Zaczęła mówić ( tak porządnie, bo wcześniej jakieś mama tata, bacia itd) około drugich urodzin. Teraz jej się nasila. Każdego dnia mówi wyraźniej, lepiej...więcej;/ Nie martw się, jeszcze Cię Zuzka zamęczy gadulstwem:)

      Usuń
  3. :) jak już zaczną gadać... to przestaną dopiero jak do szkoły pójdą i wtedy będziemy prosić, żeby powiedziały jak było w szkole :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapewne! Ale że człowiek nigdy nie jest zadowolony z tego co ma, to musi ponarzekać;)

      Usuń
  4. Ja zawsze widziałam że największym błędem wychowawczym jest uczenie dziecka chodzić i mówić... ;) Taaa tylko jakoś to tak dzieje się samoistnie ;> Dobrze że nie słyszałaś mojego chrześniaka który w wieku 5 lat potrafił na imprezie w przedszkolu walnąć textem " zagryzka jest... a flaszka gdzie???"...

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj... moja ma dopiero 14 miesięcy a już jak się rozgada to gada i gada, tylko ja nie bardzo ją rozumiem, choć czasami bardzo zawzięcie mi coś tłumaczy... Aż się boję co będzie dalej po tym Twoim poście mam jeszcze większe obawy ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Moja jakoś w tym samym wieku, też gada ale chyba takiego nasilenia komentarzy nie ma. Ale takie gadki jak Twoja ze skrawkami też się zdarzają u nas :D Trza się przyzwyczaić chyba

    OdpowiedzUsuń
  7. Potem bedzie jescze lepiej :)Moja córa 3 lata jak ostatnio znalazla w torebce tampona zaczela pytac co to jest .Moja odpowiedz ,że to dla duzych pań ja zadowolila ,jednak komentarz jej byl powalający(-Aha to jest do dupci wkładania/)I naprawdę nie wiem skąd ona to wzięła :):)

    OdpowiedzUsuń
  8. Doobra, za 13 lat będziesz chciała usłyszeć, jak było w szkole i usłyszysz tylko ,,dobrze"!

    Choć czekaj.
    Nie zapowiada się.

    OdpowiedzUsuń
  9. Uśmiałam się,choć na pewno pieskowi do śmiechu nie jest. U Nas to samo,my mamy dwa psiaki i odkąd synuś jest z nami mają ciężko . Denerwują ich zaczepki i albo siedzą za łóżkiem w salonie,gdzie mają święty spokój albo w kuchni w budzie,ale tam już tak łatwo nie jest. :-)

    Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń