środa, 4 grudnia 2013

Pasja według Raka.

Ojciec Rak to solidna marka. Zero romantyzmu, wrażliwość mierzona w mikrogramach, subtelność na poziomie... eee, tu już wkraczają wartości ujemne, zatem nie ma o czym pisać. Jeśli Rak w subtelny, charakterystyczny dla siebie sposób zwróci Ci uwagę, z pewnością poczujesz się dotknięty. Dołóżmy do tego dobre ( naiwne ) serce, obowiązkowość, punktualność i odpowiedzialność. Ot, cały Rak! No, prawie. Gdyby zakończyć opis już teraz, Rak wydałby się solidnym i...nudnym człowiekiem. A to byłoby na wskroś niesprawiedliwe określenie. Rak ma bowiem kilka pasji, które sprawiają, że można o nim powiedzieć wiele, ale nie to, że jest nieciekawy. Odkąd się znamy nieustannie wymyśla sposób na zdobycie obrzydliwego bogactwa. Nie ogranicza go w tym ani wykształcenie, ani zainteresowania ( to ostatnie nie jest dziwne, zważywszy na to, że interesuje się absolutnie wszystkim). Twierdzi, że dokona wielkiego odkrycia i zdobędzie fortunę. Będzie to odkrycie na miarę...ołówka. Ma być proste, pomysłowe i potrzebne wszystkim. Raz na dwa miesiące wymyśla kolejny pomysł na swój super biznes, przy czym poprzedni nie wyszedł nigdy poza fazę planowania i fantazjowania. Jako, że szydzę z niego niemiłosiernie ciągle słyszę, że w wywiadach telewizyjnych będzie mówił iż swoją pozycję zdobył nie dzięki żonie, a mimo żony. 
Oprócz planów biznesowych Rak posiada jeszcze ambicję. Próbuje dokonać epokowego odkrycia w dziedzinie nauki. Ciągle konstruuje w garażu nowatorskie filtry powietrza, generatory albo inne wehikuły czasu. Wszystko z części podprowadzonych z domu. Ostatnio złapałam go z filtrem Hepa wyjętym z nowiuśkiego odkurzacza. Ale nie o tym miałam pisać. O tym już było. O TU.  Dzisiaj będzie o rakowej pasji. Otóż, największą pasją Raka, jest...wymyślanie sobie kolejnej pasji. W ciągu siedmiu lat miałam okazję spotykać się z:
-kickbokserem,
-wspinaczem,
-futbolistą amerykańskim,
-futbolistą europejskim,
-kulturystą,
-żeglarzem,
-paralotniarzem.
To jest to, co pamiętam. Z całą pewnością było więcej.  Więcej pasji, nie facetów. To wszystko bowiem jeden niepozorny Rak. Wystarczy, że gdzieś tam z bliska zobaczy kawałek jakiegoś astronauty, a już oczy świecą mu  niezdrowym blaskiem, dostaje wypieków i zaczyna przetrząsać internet oraz wygłaszać zdania w stylu- zobaczyć ziemię z kosmosu... To musi być przeżycie! Niektóre z wymyślnych zainteresowań wyszły nawet z fazy planowania i zbierania informacji. Jako kickbokser nie pojechał nigdy na żadne zawody, bo nie udało mi się pójść do lekarza na badania, ale chodził przez pewien czas na treningi. Z przygody z futbolem amerykańskim ( tak, to ten sport, w którym chłopcy wielkości szafy trzydrzwiowej, okryci dziwacznymi zbrojami biegają po boisku bez ładu i składu.  Mówią do siebie mniej więcej takie rzeczy: piszczysz jak twoja stara, kiedy byłem u niej wczoraj w nocy! ) został medal. Jako kulturysta kariery nie zrobił. Przeze mnie. Nie pozwoliłam zainstalować nowatorskiego atlasu do ćwiczeń. Na suficie. Żeglarstwo jest marzeniem na przyszłość. Jak już wypali biznes. Paralotniarstwo wypłynęło niedawno. Właśnie wychodziliśmy z domu, kiedy okazało się, że w naszej skrzynce na listy znajduje się koperta do sąsiada z góry. Ja poszłam  do samochodu, Rak natomiast odnieść przesyłkę do adresata. Po dwudziestu pięciu minutach czekania, wpadłam w  furię. Miotałam wyzwiskami i waliłam pięścią w klakson. Kiedy Rak wyszedł w końcu z budynku, od razu wiedziałam co się święci. Różowe policzki, nieobecne, rozmarzone spojrzenie, tępy wyraz twarzy. 
- Wiedziałaś, że nasz sąsiad z góry lata na paralotni? 
-Nie chcę tego słuchać! Kolejna pasja na całe życie?
-Tym razem czuję, że to jest to! Serio, zawsze chciałem latać!
Tylko raz rakowy pęd do poznania i spróbowania wszystkiego mnie zawiódł. Na wiejski festyn przybyło bractwo rycerskie. Kiedy długowłosy  przystojny rycerz zapytał, kto z obecnych chciałby przymierzyć zbroję, po Raku została tylko bluza na krześle. Chwilę później zapakowany od stóp do głowy, wywijał wielkim mieczem. Jakaś romantyczna część mnie uznała, że chciałaby mieć w domu osobistego rycerza. Już szykowałam się w myślach na zgrupowania i inscenizacje. Niestety,  Rak postrzelał jeszcze z łuku, upiekł z rycerzami kilka podpłomyków i stwierdził, że to nie dla niego. Pierwszy raz w życiu.


-

10 komentarzy:

  1. Kiedy będzie o mnie?
    Karuś

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja z chęcią napiszę artykuł sponsorowany! Tylko drogo Cię to będzie kosztowało, Karusiu:)

      Usuń
  2. ah Twój Rak to po prostu pełen koloryt:)
    Taki działający no;)
    Mój przy Twoim to przepróchniałe próchno;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami marzę, aby wreszcie dorósł. Ale po co? Żeby mnie zaczął nudzić? Chyba lepiej jak mnie wkurza...

      Usuń
    2. właśnie. niech nie dorasta bo nudą zarośniecie;p

      Usuń
  3. Czuję się trochę jakbym o moim mężu czytała.:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahah, ale się uśmiałam :-) Poprawiłaś mi dzisiaj humor tym postem kochana :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że moje życie kogoś bawi:D Serio, mnie też to się wtedy wydaje bardziej zabawne niż na co dzień:)

      Usuń
  5. DZIĘKUJĘ ! Siedzę sobie spokojnie popijając kawę, czytam Twój interesujący blog, na który dopiero dziś natrafiłam. jestem zachwycona całością-tak w skrócie ;)

    Dotarłam do powyższego wpisu i myślę sobie, ale fajnie opisuje pasje męża, w tak żartobliwy delikatnie ironiczno-czuły sposób. Jest zabawnie czytać , owszem. Ale gdy po całości przeczytanej treści padają słowa kolejnej puenty:"Na wiejski festyn przybyło bractwo rycerskie. Kiedy długowłosy przystojny rycerz zapytał, kto z obecnych chciałby przymierzyć zbroję, po Raku została tylko bluza na krześle. Chwilę później zapakowany od stóp do głowy, wywijał wielkim mieczem." ..... głośno wybucham śmiechem! :D Dziękuję :) Już dawno mi się to nie zdarzyło :)

    OdpowiedzUsuń