Helena jest piękna. Tak, wiem, powtarzam się. Ale ja tak mogę długo i namiętnie o tej helkowej urodzie, o helkowej mądrości wreszcie o helkowej fryzurze. Mogę też długo o tym, że dzieci nie wolno porównywać, że każde jest inne i rozwija się we własnym tempie. Ja naprawdę tak uważam. A jednak, od czasu do czasu, mój i tak już wystarczająco zadarty nos wędruje jeszcze wyżej. Podbródek ( a właściwie obydwa) unoszą się do góry, oczy mimowolnie zaczynają rzucać pełne wyższości spojrzenia. Dlaczego? Ano- z dumy! Bo właśnie usłyszałam -ojej, ona ma taaaakie piękne włosy! -od matki, której córeczka, mimo iż w wieku Helki poszczycić się może dopiero króciutką, chłopięcą fryzurką. No i powiedzcie, czy to jest powód do dumy? Jaki ja mam wpływ na to, czy helkowe włosy rosną szybko, czy wolno? Żaden. Zasługi w tej materii również nie przypisuję sobie żadnej. A duma jest. I to jaka! Godna ważniejszej sprawy. Albo to:
Idę z nieco ponad roczną Helką przez miasto. Za rękę. Przełazimy tak przez prawie cały Nowy Dwór. Mijają nas matki z rówieśnikami Heleny w wózkach. Dzieciaki okutane w kombinezony narciarskie, okręcone kocami. Z kokonów wystają im jedynie zmarznięte policzki. I co? Ano znów zupełnie bez powodu mój nochal zaczyna wąchać chmury. Bo te zapakowane w kokon maluchy, to jak niemowlaki jeszcze, a mój piechur taki dzielny... No i znów- jaki to powód do dumy, że dzieciak odkąd chodzi zrezygnował z wózka? Że na ręce idzie tylko wtedy, kiedy chce się przytulić? Że wytrzymały żywczyk? Ano żaden. Tak samo jak to, że wcześnie zaczął chodzić, że ma piękne zęby, albo wielkie oczy. To wszystko nie dosyć, że sprawy małej wagi, to jeszcze zupełnie niezależne od nas! Mimo całej gadki o stymulowaniu rozwoju, mimo całej masy zabawek za grube pieniądze, rozwoju dziecka nie da się przyspieszyć. Można go opóźnić jakimś rażącym zaniedbaniem, ale to zdarza się niezmiernie rzadko( na szczęście). A my co? Nawet jeśli nie licytujemy się w ilości zębów, szybkości stawiania pierwszych kroków, zasobu słownictwa....i tak puchniemy z dumy. Oczywiście puchniemy, kiedy mowa o dziedzinie w której nasz dzieciak bije na głowę inne dzieci. Co do dziedzin, w których potomek nie odnosi spektakularnych sukcesów, potrafimy spojrzeć na nie spokojniej-każde dziecko rozwija się we własnym tempie. Jedynym "osiągnięciem" którego opanowanie przyniosło mi radość, ale nigdy nie czułam się z tego powodu głupio dumna jest pożegnanie z pampersem. Może jednak jestem trochę dumna, ale z siebie. Że poczekałam, nie naciskałam i nie dałam się tekstom "taka duża a jeszcze w tym świństwie". Czuję najwyższe obrzydzenie nocnikowym terrorem. Tak, inaczej nazwać tego nie potrafię! Kiedy czytam, że ośmiomiesięczna Krysia już się nauczyła, że jak każdego ranka mama ją sadza na nocnik to trzeba zrobić siusiu ogarnia mnie śmiech. Mama Krysi się nauczyła łapać siuśki. Krysia, nawet jeśli jest geniuszem, nie ma wpływu na kontrolowanie swojej fizjologii. Przestanie lać w buty najwcześniej między 16 a 24 miesiącem życia. Pod warunkiem, że do tego czasu nie obrzydnie jej nocnik. Do tej trudnej sztuki potrzebna jest kontrola nad zwieraczami. A tego żadne treningi świata nie przyspieszą. Kiedy Helka z dnia na dzień porzuciła pampersa, bez zafoliowanych kanap, zwiniętych dywanów i mopa w ciągłej gotowości, matka Rak poczuła radość. Że tak łatwo i szybko poszło. Nos jednak pozostał na swoim miejscu. Bo z czego, jak z czego, ale z panowania nad mięśniami, to już nawet ona nie potrafi być dumna...
jakże i ja dumna z genów po przodkach odziedziczonych w mych dzieciach., nawet jeśli to geny ojca...
OdpowiedzUsuńTrzy razy tyle powodów do dumy, co ja! W ogóle kiedykolwiek odpuchasz?! :D
UsuńJa kiedyś czułam taką trochę oszukaną dumę, jak Calineczka zaczęla chodzić - dość późno, bo miała 16 miesięcy, ale wyglądała maxymalnie na 6. Wtedy zaczepiały mnie różne matki i mowiły: Oooo jej taka mała i już chodzi ile ona ma. Odpowiadałam zawsze, że 8. Na co one: o jej, a moje ma już rok i nie chodzi.
OdpowiedzUsuńSprawiało mi to satysfakcję, ale potem przestało, bo mijałam na ulicy ciągle te same matki, a Calineczka ciągle miała ten sam wzrost, więc trzeba było się przyznać, że coś jest nie tak.
Teraz mówię szczerze, że ma dwa lata. Zazwyczaj wtedy słyszę: no to chyba jest za mała jak na swój wiek, niech pani idzie z nią do lekarza/daje jej dużo jogurtów/ona chyba jest chora - czy inną tego typu "dobrą radę". Zazwyczaj nikt nawet nie chce posłuchać wyjaśnień, tylko po powiedzeniu swojej mądrości odwraca się idzie. A matka zostaje ze łzami w oczach.
No jeszcze tego brakuje! Żeby obce baby doprowadzały do łez! Takim się nie tłumaczy ( bo ile można) takie się olewa. I nie życzę sobie, żebyś jeszcze kiedyś brała sobie do serca "dobre" rady. To pustosłowie należy wpuścić lewym uchem, wypuścić prawym i tyle:) I jak mówią- taka mała, a już chodzi- to sobie puchnij:) A kto Ci broni?:)
Usuńoplułam monitor. kanapką. wszystko przez to łapanie siuśków :)
OdpowiedzUsuńmatki i tak są dumne z postępów dzieci i to normalne - w końcu to kamienie milowe dla naszych maluchów :)
Ano ! A jakie to kamienie milowe dla NAS:D
Usuń