niedziela, 22 grudnia 2013

Krytyka boli...ale nie za bardzo;)

Matka Rak popełniła tekst na stronę SoS rodzice. Się czepnęła znanej marki- nieprzypadkowo. Umieszczony w dziale 'kontrowersyjnie" (co wiele mówi o jego charakterze) tekst, stawia pytanie o edukacyjne walory zabawek, które praktycznie nie podlegają ocenie, powszechnie uznaje się bowiem, że wszystko co wypuszcza FP jest świetne. Owszem, marka ma w swoim asortymencie niezłe zabawki, ponadto wszystkie są naprawdę solidne, ale mam do wielu sporo zastrzeżeń. Wmawianie rodzicom, że gadająco-świecąco-pierdzące uśmiechnięte potworki to jest EDUKACJA chyba nie do końca jest prawdą. A zresztą, to nie istotne. Można się przecież nie zgodzić. Ba! Dobrze jak ktoś się nie zgadza! Argumenty, kontrargumenty, nie zgadzam się ponieważ...., mam inne odczucia....., nie spotkałam się z .... . To fajne, podyskutować, wymienić się opiniami, doświadczeniami itd. Okazuje się, że za dużo oczekiwałam. Dowiedziałam się bowiem, że jestem: dyletantką ( ano jestem, przecie, żem nie profesor!), pisząc tekst miałam okres ( nie miałam), jestem biedna i nie stać mnie na te zabawki ( tego chyba nie będę komentować),  jestem zgorzkniała ( to ostatnie faktycznie mnie zraniło!) i nie wiem do czego służy dziecięcy sorter ( no wiem, ale ponad kilogramowa zabawka dla 6cio miesięczniaka nadal wydaje mi się chybionym pomysłem)  . Widzicie? Poznałam ciemną stronę mocy! Do tej pory było miło. Oczywiście, to moja wina, się matka pcha na świecznik, to ma za swoje! Niemniej, dalej będzie się pchać i raczyć ludzkość swoją dyletancką mądrością! Dlaczego? Bo może! I lubi.

8 komentarzy:

  1. Brawo tak trzymaj ,najgarzej to być nijakim

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Już ja wysmaruje kolejny tekst! Kwestionowanie wszystkiego wpisane jest w moją naturę;)

      Usuń
  2. krytyka konstruktywna, jak najbardziej tak. Dno w takiej formie jak piszesz...to po prostu dno!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz okres i jesteś biedna! Oto argumenty które wygrywają w każdej dyskusji. Bo ja po prostu nie wiem, co można na to odpowiedzieć:)

      Usuń
  3. O nie zgodzę się... Najlepszym argumentem na brak argumentu jest " bo zazdrościsz...". Nie wszystko zabawka co zwie się zabawką ;) Steff ma kilka sztuk pseudo zabawek z FP, już kilka razy nie jedną walnęła się zdrowo w głowę przy próbie przyjrzenia im się bliżej. Ma bo ma, bo matka wygrzebała na ciuchu, ale w sklepie mocno bym się zastanowiła nad ich kupnem. No ale powiem szczerze że odważna kobita z Ciebie droga Raczyco. Zarzucić jakieś " ale" takiej marce to jak wejść do klatki z tygrysami. Popieram odwagę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie jestem jakimś wrogiem zapiekłym, sama wydałam na to mnóstwo pieniędzy, żeby stwierdzić, że nie warto. Znaczna większość edukacyjnych zabawek fp dla maluchów, to ciężkie i nieporęczne klamoty. Wytrzymałe to fakt, ale po kiego grzyba mnie była śpiewająca piramidka to nie wiem. Helka też nie...;)

      Usuń
  4. Artykuł był super, ale przeczytałam go za poźno. Moje 6-miesięczne dziecię pod choinką znalazło aż 5 zabawek tej firmy. Niektórych się boi(!). Sama kupiłam jej pilota z fp, bo uwielbiała się bawić zwykłym. I co?! Cegłowaty pilot nie mieści jej się w dłoni, ani w buzi! Szybko poszedł w odstawkę! Pozdrawiam! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też się nacięłam kilkakrotnie. Problem w tym, że zabawki FP wyglądają tak, jak my dorośli wyobrażamy sobie zabawkę idealną. A dzieciak? Woli O-ball a...;)

      Usuń