wtorek, 22 października 2013

Raki dziwaki. Część I. Po co komu telewizja?

Dawno, dawno temu Raki zrezygnowały z telewizji. Dokładniej, to telewizja zrezygnowała z Raków kończąc epokę analogową. Jako, że na nowy wypasiony teleodbiornik nie było środków, a kupno dekodera nastręczało wielu kłopotów (trzeba zamówić, albo co gorsza pójść do sklepu) Raki zostały na lodzie. Nie, żeby wcześniej było dużo lepiej! Zanim zatrzaśnięto przed nimi możliwość obcowania z gwiazdami szklanego ekranu, mieli do dyspozycji 4 i pół kanału (czasem "wpadał" TV4) . Nie stanowiło to kłopotu, ponieważ po pierwsze-nigdy nie byli fanatykami, po drugie- zazwyczaj nie było ich w domu. Oboje pracowali do późna. Nadszedł jednak dzień, w którym odmieniło się życie! Zarówno pan R jak i szanowna małżonka otrzymali piękny prezent od losu! Nieee, jeszcze nie Helkę. Nowe posady! Normalne, takie od 7 do 15. Ba, Raczyca to nawet do 13 (w szkole dłużej nie można. Niechybnie odbiłoby się to na zdrowiu psychicznym). Rozumiecie, status się podnosi, a tu 4 i pół programu w telewizorze. Zwyczajnie wstyd! Pojawił się projekt, aby zainwestować w telewizję cyfrową. W końcu wolne wieczory,  można by coś obejrzeć albo chociaż "poprzełączać". Zanim się zdecydowali, los sprawił kolejną niespodziankę. Tak, tym razem Helka! Życie zaczęło upływać pod znakiem mdłości i urojonych dolegliwościach ciężarnej. Przykład? Pojechała do lekarza tuż po tym, jak zdiagnozowała u siebie ( z pomocą internetu, rzecz jasna!) cholestazę ciążową. W trzecim miesiącu. Dopóki lekarz z politowaniem w głosie nie wyjaśnił, iż choroba ujawnia się w 7-8 miesiącu, Raczyca miała objawy! Po tym zdarzeniu mąż założył embargo na internet. Nie zdało się to na wiele, w końcu są jeszcze książki, sąsiadki, koleżanki i bujna wyobraźnia. Co kilka dni tęsknota za lekarskim ,,proszę się nie denerwować, wszystko jest w najlepszym porządku" popychała znerwicowaną kobietę do wymyślania kolejnych dolegliwości. Wiadomo, nie można bagatelizować takich rzeczy, więc Rak kursował pomiędzy domem a kliniką. Wizyt zrobiło się tyle, że trzeba było "wydłużyć" kartę ciąży. Lekarz dwa razy przypinał do niej kolejne kartki zszywaczem. Kwestia telewizji pozostawała nierozstrzygnięta, nie było na to czasu. W końcu rozwiązała się sama.  Odebrano im nawet te marne 4 i pół. I co? Ano, nic! Nagle odkryli, że dzień bez informacji o: wypadkach, morderstwach, katastrofach, wyczynach panów stacjonujących na Wiejskiej i Kasiach jeżdżących konno, jest przyjemny. A jak wygląda wieczór, kiedy siada sobie człowiek naprzeciw drugiego człowieka i ROZMAWIA!  Plan mają taki, że do czasu, aż Helka-nastolatka pod groźbą ucieczki z domu, dołączenia do sekty bądź zakolczykowania sutków i wytatuowania gałek ocznych, nie zażąda założenia MTV czy innej Vivy, cyfrówki nie będzie! A Raki-dziwaki? No cóż, ostatnio debatują nad tym, jak pozbyć się internetu...     

3 komentarze:

  1. No i świetna decyzja! U mnie w domu 2 telewizory, w jednym non stop leci TVN24 na zmianę z programami kryminalnymi ( babciny fetysz). Drugi służy raczej jako radio jak Steff śpi ( podnoszenie progu hałasu :D ). Męża brak (wtedy leciałby non stop sport), ja nie mam kiedy i jak coś obejrzeć. Więc "radio odbiornik" piękny wypaśny za kupę kasy stoi i się kurzy... A za tv satelitarną oczywiście płacę ja. Popieram takie mądre decyzje wbrew powszechnemu kultowi wszystkiego co nas łączy i zbliża do bycia jedna wielką rodziną ;) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. My jakieś 5 miesięcy funkconowaliśmy bez telewizora i internetu i mi się nawet to podobało... Niestety po 5 miesiącach od przeprowadzki udało nam się założyć internet i TV, choć czasami tęsknie za czasami gdy ich nie było...

    OdpowiedzUsuń
  3. Powiem Wam, że do takiego kroku trzeba odwagi. Chwała więc telewizji, za wyłączenie analogowego sygnału, bo sama bym tego nie zrobiła:) Internet- tu jest gorzej. To też złodziej czasu, ale poczta, konto itd, jakoś to wszystko trzeba obsługiwać. W mieście nie ma problemu-bank za każdym rogiem. Na wsi się to jednak przydaje. No i zakupy przez internet:)

    OdpowiedzUsuń