Sobotni poranek jest dla matki Raczycy prawdziwym wydarzeniem. Może bowiem gnić w lóżku do 7.45. Zwyczajowe codzienne -Mamo, leko! (Mamo, mleko!) zmienia się w -Tato, leko! Oczywiście, leżenie w łóżku z dwuletnim dzieckiem to znowu nie takie wylegiwanie. Zanim w ogóle pozwolisz mu władować się do swojego małżeńskiego, najpierw próbujesz negocjować.
- Heluniu, jeszcze jest wcześnie, jest sobota, miej litość. Połóż się, zobaczysz, kiedy będziesz nastolatką, a ja obudzę cię do szkoły, pożałujesz że dzisiaj nie spałaś!
Kiedy negocjacje nie przynoszą oczekiwanych rezultatów stosujesz szantaż emocjonalny:
- daj się wyspać rodzicom, bo inaczej UMRĄ!
Dzieciak patrzy rozbawionym wzrokiem. Zniżasz się zatem do próby przekupstwa:
-śpij, dam ci piątaka do skarbony! Nic- dychę?! Nic.
Tu kończy pole manewru, więcej nie ma w portfelu. Sprawa spania zatem załatwiona ( pamiętam, kiedy była jeszcze niezbyt rozgarnięta, wystarczało zasłonić rolety-działało jak na papugę). W każdym razie, nie dajesz za wygraną- nie do końca. Zabierasz wrednego człowieczka do swojego łóżka, zaciskasz powieki i udajesz, że takie dosypianie sprawia ci przyjemność. Ignorujesz wkładanie wielkiego stopiksowego palucha do dziurki od nosa, przykładanie miękkiego platfusa do ucha z głośnym- lalooo,bacia doniii! (halo, babcia dzwoni) na dokładkę, przetrzymujesz palce wkładane do uszu ( z głośnym śmiechem, bo robienie matce przykrości jest zabawne). Kapitulujesz dopiero, kiedy potomek siada okrakiem na twojej głowie i ciągnąc za uszy wrzeszczy
- juhuuuu, koik jedie, juhuuuu!
Nie, żeby moja wola walki osłabła, po prostu skakanie po głowie to dobry sposób na odcięcie ofierze dopływu powietrza. To główny powód dla którego nie próbuję takich sztuczek w ciągu tygodnia, istnieje niebezpieczeństwo,że matka mogłaby zostać uduszona na amen. Żeby zdjąć ukochaną córkę z podduszonej rodzicielki, należy użyć ojca. A to możliwe tylko w sobotnie i niedzielne poranki.
dobre hehe, ja mam trochę lepiej bo moja Heli ucisza całą rodzinkę głośno wrzeszcząc'' CICHO MAMA PI" i chcąc nie chcąc czas wstać
OdpowiedzUsuńMoja śpiewa mi piosenki. Mamooo, nano tań! Na nutę Panie Janie. Nie ma mowy o tym,żeby uciszała kogokolwiek. Wychodzi z założenia,że skoro ona się wyspała, to ja też.
OdpowiedzUsuńJa z Boryskiem mam podobnie....dlatego też się uśmiałam czytając powyższe (nie dlatego, że jestem wredna i Ci nie współczuję...). Rano Młody budzi mnie MAMOOO OBUDŹ SIĘ JUŻ JEST DZIEŃ....OTWÓRZ OCZY (jak nie otwieram pomaga mi) CHCĘ MLEKO I BAJĘ!!!!!!! Przy czym wkładanie paluchów nożnych, ręcznych do nosa, uszu itd, wciskanie głowy pod pachę, a jak to nie działa skakanie przez mamę w tą i z powrotem aż do skutku jest standardowym rytuałem....ehh. Kocham Go do szaleństwa :)
OdpowiedzUsuńBa, ja też kocham kreatywne podejście do budzenia rodziców, ale nigdy w momencie stosowania tych barbarzyńskich metod. I u mnie też jest mleko i baja:)
UsuńMoja mała rano wskakując do naszego lóżka,kiedy udaję,że śpię - wkłada mi palce do oczu,próbując je otworzyć...
OdpowiedzUsuńA poradniki dla matek przekonują,że dzieci nie są złośliwe...;)
Usuń