Dawno, dawno temu Raki zrezygnowały z telewizji. Dokładniej, to telewizja zrezygnowała z Raków kończąc epokę analogową. Jako, że na nowy wypasiony teleodbiornik nie było środków, a kupno dekodera nastręczało wielu kłopotów (trzeba zamówić, albo co gorsza pójść do sklepu) Raki zostały na lodzie. Nie, żeby wcześniej było dużo lepiej! Zanim zatrzaśnięto przed nimi możliwość obcowania z gwiazdami szklanego ekranu, mieli do dyspozycji 4 i pół kanału (czasem "wpadał" TV4) . Nie stanowiło to kłopotu, ponieważ po pierwsze-nigdy nie byli fanatykami, po drugie- zazwyczaj nie było ich w domu. Oboje pracowali do późna. Nadszedł jednak dzień, w którym odmieniło się życie! Zarówno pan R jak i szanowna małżonka otrzymali piękny prezent od losu! Nieee, jeszcze nie Helkę. Nowe posady! Normalne, takie od 7 do 15. Ba, Raczyca to nawet do 13 (w szkole dłużej nie można. Niechybnie odbiłoby się to na zdrowiu psychicznym). Rozumiecie, status się podnosi, a tu 4 i pół programu w telewizorze. Zwyczajnie wstyd! Pojawił się projekt, aby zainwestować w telewizję cyfrową. W końcu wolne wieczory, można by coś obejrzeć albo chociaż "poprzełączać". Zanim się zdecydowali, los sprawił kolejną niespodziankę. Tak, tym razem Helka! Życie zaczęło upływać pod znakiem mdłości i urojonych dolegliwościach ciężarnej. Przykład? Pojechała do lekarza tuż po tym, jak zdiagnozowała u siebie ( z pomocą internetu, rzecz jasna!) cholestazę ciążową. W trzecim miesiącu. Dopóki lekarz z politowaniem w głosie nie wyjaśnił, iż choroba ujawnia się w 7-8 miesiącu, Raczyca miała objawy! Po tym zdarzeniu mąż założył embargo na internet. Nie zdało się to na wiele, w końcu są jeszcze książki, sąsiadki, koleżanki i bujna wyobraźnia. Co kilka dni tęsknota za lekarskim ,,proszę się nie denerwować, wszystko jest w najlepszym porządku" popychała znerwicowaną kobietę do wymyślania kolejnych dolegliwości. Wiadomo, nie można bagatelizować takich rzeczy, więc Rak kursował pomiędzy domem a kliniką. Wizyt zrobiło się tyle, że trzeba było "wydłużyć" kartę ciąży. Lekarz dwa razy przypinał do niej kolejne kartki zszywaczem. Kwestia telewizji pozostawała nierozstrzygnięta, nie było na to czasu. W końcu rozwiązała się sama. Odebrano im nawet te marne 4 i pół. I co? Ano, nic! Nagle odkryli, że dzień bez informacji o: wypadkach, morderstwach, katastrofach, wyczynach panów stacjonujących na Wiejskiej i Kasiach jeżdżących konno, jest przyjemny. A jak wygląda wieczór, kiedy siada sobie człowiek naprzeciw drugiego człowieka i ROZMAWIA! Plan mają taki, że do czasu, aż Helka-nastolatka pod groźbą ucieczki z domu, dołączenia do sekty bądź zakolczykowania sutków i wytatuowania gałek ocznych, nie zażąda założenia MTV czy innej Vivy, cyfrówki nie będzie! A Raki-dziwaki? No cóż, ostatnio debatują nad tym, jak pozbyć się internetu...
No i świetna decyzja! U mnie w domu 2 telewizory, w jednym non stop leci TVN24 na zmianę z programami kryminalnymi ( babciny fetysz). Drugi służy raczej jako radio jak Steff śpi ( podnoszenie progu hałasu :D ). Męża brak (wtedy leciałby non stop sport), ja nie mam kiedy i jak coś obejrzeć. Więc "radio odbiornik" piękny wypaśny za kupę kasy stoi i się kurzy... A za tv satelitarną oczywiście płacę ja. Popieram takie mądre decyzje wbrew powszechnemu kultowi wszystkiego co nas łączy i zbliża do bycia jedna wielką rodziną ;) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńMy jakieś 5 miesięcy funkconowaliśmy bez telewizora i internetu i mi się nawet to podobało... Niestety po 5 miesiącach od przeprowadzki udało nam się założyć internet i TV, choć czasami tęsknie za czasami gdy ich nie było...
OdpowiedzUsuńPowiem Wam, że do takiego kroku trzeba odwagi. Chwała więc telewizji, za wyłączenie analogowego sygnału, bo sama bym tego nie zrobiła:) Internet- tu jest gorzej. To też złodziej czasu, ale poczta, konto itd, jakoś to wszystko trzeba obsługiwać. W mieście nie ma problemu-bank za każdym rogiem. Na wsi się to jednak przydaje. No i zakupy przez internet:)
OdpowiedzUsuń