niedziela, 9 lutego 2014

Oswajanie strachów. Epizod I- wenflon.

Dwa lata i cztery miesiące to wiek, w którym człowiek osiąga już pewną dojrzałość. Nie dość, że jest cwany, wygadany i coraz bardziej samodzielny, to jeszcze zaczyna być podatny na przekupstwo! Piękna sprawa. Przekupstwo to jedna z lepszych metod wychowawczych wymyślonych przez człowieka. Co prawda psycholodzy trują, że to nie najlepszy pomysł, ale oni już wielokrotnie udowadniali, że się nie znają. Przedstawię Wam dzisiaj metodę opartą właśnie na przekupstwie. Co można osiągnąć? Pozbyć się histerii i panicznego strachu przed zabiegami medycznymi. W naszym przypadku nieoceniona korzyść, zważywszy na fakt, że Helka była i będzie poddawana nakłuciom znacznie częściej niż przeciętne dziecko. Do tej pory było strasznie. Doszło do tego, że atak paniki wywoływało pojawienie się jakiegokolwiek człowieka ubranego na biało. Widok lateksowych rękawiczek zapewniał nam wybuch histerii, a samo wejście do gabinetu lekarskiego sprawiało, że Helka dostawała podkowy i przyklejała się do najbliżej stojącego rodzica. Dopóki była nieświadomym maluchem, każdy szpitalno-lekarski epizod był strasznym przeżyciem, a każdy na biało ubrany przedstawiciel personelu medycznego-oprawcą. Tym razem, jako że wizyta w szpitalu była zaplanowana, postanowiłam działać. Odniosłam sukces, więc podzielę się z Wami receptą!
Potrzebne będą:
-obrazy poglądowe,
-dużo cierpliwości,
-zestaw "mały lekarz"
-jedno, nieco histeryczne dziecko,
-obietnica. Koniecznie spełniona, jeśli chcesz wykorzystać tę metodę jeszcze w przyszłości.
A teraz pokrótce:
Pokazujesz dzieciakowi zdjęcia wenflonów. Najpierw samych, a potem zainstalowanych w człowieku. Tłumaczysz gdzie i dlaczego zostanie owa cudność założona. Przy pomocy zabawkowych akcesoriów przeprowadzasz jakieś osiemset zabiegów. Wreszcie- pod żadnym pozorem nie okłamujesz dziecka. Wszelkie- to nic nie boli, nawet nie poczujesz- wsadź sobie w buty! To boli, niezbyt mocno co prawda, ale nic nie poczujesz, to duża przesada. Mówisz, że będzie trochę bolało. Przeprowadzasz symulacje szczypiąc dzieciaka w rękę. Tłumaczysz i uświadamiasz do znudzenia, tak, że w drodze do szpitala dziecko opowiada, że jedzie na "patania i bemflon". Wreszcie wyjmujesz asa z rękawa- jeśli będziesz dzielna, kupię ci lalkę kucyka! Rezultat? Okłamałabym, gdybym powiedziała, że obyło się bez łez. Kilka było, dosłownie kilka. Ale była też pełna współpraca. Jako, że nawet raz nie szarpnęła ręką i się nie broniła, wenflon zainstalowano za pierwszym podejściem. Drugą ręką ściskała mnie za dłoń.
-jus? Jus koniec?-dopytywała z hardą miną. podczas gdy pielęgniarka napełniała kolejne fiolki. Współpracy nie popsuł nawet zupełnie niespodziewany...zastrzyk domięśniowy. A to naprawdę boli! Zdołałam tylko zagłuszyć kłamiące jak z nut pielęgniarki (oooo, motylek lata! Ugryzie Cię w pupę)
-Helka, to będzie bolało, to zastrzyk, takie lekarstwo! -chciałam być uczciwa.
Bolało. Był płacz, ale bez histerii. A kiedy po godzinie pielęgniarka zaprosiła do zabiegowego, Helka poszła tam bez protestu i bez strachu. Dopytywała co prawda czy długo jeszcze, ale nadal współpracowała wzorowo. Za trzecim razem-ostatnim, jeszcze bardziej zaskoczyła zdumione bohaterską postawą pielęgniarki. Kiedy niebieski wenflon zniknął, moja mała twardzielka dała popis dobrego wychowania:
-baldzo dziękujemy, dowizienia pani!
oraz:
-jus?Byłam cielna! Idziemy do klepu kupić lalkę?
Poszłyśmy! Kupiłyśmy fioletowego dziwoląga. Obawiam się, że gdyby chciała kupiłabym jej nawet quada.
Zasłużyła! Chwalipięctwo, powiecie? A pewnie, że tak! Czasami nie można się powstrzymać:)

12 komentarzy:

  1. Brawo Hela!!! I po raz kolejny "czapy z głów" dla mądrej mamy... bo nie kłamie, bo kłamstwo jest brzydkie i ma krótkie nogi. A taką Helą to grzech się nie chwalić!!! Zdrówka dla Was dziewczynki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, to nie mądrość, tylko doświadczenie;)! Ja pamiętam, jak mi powiedzieli, że u dentysty nie będzie bolało! Dziękujemy:)

      Usuń
  2. Oj tam od razu przekupstwo. Medal za bycie dzielną w postaci fioletowego dziwoląga. Ot co!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A planowałam uchować od plastikowej tandety...;)

      Usuń
  3. Brawo Helcia :) Dzielna dziewczyna :) My miesiąc temu przez tydzień dzielnie jeździłyśmy dwa razy dziennie na zastrzyki bo antybiotyku brać doustnie nie chciała. Z racji bycia smarkulą wówczas 22 miesięczną też pękałam z dumy jak każdego dnia się ubierała, do auta grzecznie się pakowała, do gabinetu wchodziła, popłakiwała przy zastrzykach tylko trochę, po czym żegnała się z panią "Cieś papa" i na swój sposób opowiadała, że "Pani pupu" jej zrobiła ale zapytana czy lubi panią dzielnie odpowiadała że tak bo pani "po" (pomaga).

    OdpowiedzUsuń
  4. Cali też nakłuwają. Na początku 3 razy w tygodniu, potem coraz rzadziej... Teraz raz w miesiącu przy dobrych wiatrach... I powiem tak - gdy nakłuwali ją częściej było łatwiej. Cali nie płakała, nie wyrywała się, traktowała to jak coś normalnego, na porządku dziennym. Im rzadziej jeździmy do szpitala na kontrole, tym ona gorzej je znosi, płacze, wyrywa się, panikuje. Masakra po prostu.
    Póki co daje się jeszcze przekupić kinder niespodzianką, ale nie wiem jak długo to będzie działać. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wtedy biedulka była przyzwyczajona:( Hela gorzej znosiła te zabiegi kiedy była młodsza. Nie rozumiała, że to potrzebne, teraz wie, że to "lekalstfo" ;)

      Usuń
    2. No i wykrakałam. Dziś na pobieraniu krwi nawet kinder niespodzianka nie pomogła... :(

      Usuń
  5. jesteś pewna,z e 800 wystarczy,a jeśli dziecko jest bardzo histeryczne? dla pewności przeprowadziłabym 1200 symulacji ;)
    super masz dzielną córę :))))))))))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje jest tylko nieco histeryczne, zresztą, w razie gdyby nie wyszło, zastosowałybyśmy więcej:) Myślę, że w ostateczności można również zastosować nieco "grubsze"przekupstwo;)

      Usuń
  6. Jejku, Żanetko, podziwiam Cię... Jesteś bardzo dzielną i silną mamą... Może to kwestia doświadczenia, ale pamiętam, że kiedy O., miał szczepienia, to ja byłam histeryczką, strasznie to przeżywałam. Nie wyobrażam sobie, że musiałabym się zmierzyć z bólem swojego małego, nie wiem jak bym to zniosła :( Choć podobno, jak przychodzi co do czego, to każda matka potrafi znaleźć w sobie siłę, ja mam wątpliwości... Ale brawa dla Was! I dla Heli!

    OdpowiedzUsuń