niedziela, 21 września 2014

Narodziny Matki Rak. Epizod II. Od zmierzchu do świtu.

Kobiety rozmawiające o porodach używają różnych określeń: cud, metafizyka, najpiękniejsza chwila życia, granat w dupie. Jak zwykle, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Istnieją takie, którym wydanie potomka na świat zajmuje mniej czasu niż akt twórczy. Mówi się potem o nich, że powinny rodzić na akord. Istnieją też takie, którym natura funduje kilkunastogodzinny maraton. Gdzie plasuje się Matka Rak? Ano, tradycyjnie. Nasza Królowa Przeciętności mieści się gdzieś  pomiędzy metafizyką a krwawą jatką...


Szła z dumnie podniesioną głową. Choć wszyscy w koło powtarzali: nie ty pierwsza, nie ostatnia. To nic takiego, nie wierzyła. Jak to, nic takiego? Oto za moment powije upragnionego potomka. Na izbę przyjęć wkroczyła z natchnioną, uduchowioną miną. Czy oczekiwała specjalnego traktowania? Nie, co najwyżej mędrców  ze wschodu i żeby klękały narody. Tymczasem panie stacjonujące w dyżurce nie doceniły powagi sytuacji. Rzuciwszy niechętnym spojrzeniem, orzekły co następuje:
-oezu, następna!
-pani idzie ze mną, a pan poczeka.
Już po chwili pierwszy z zastępu "szperaczy" dokonuje stosownych oględzin. Wepchnąwszy łapę do łokcia oznajmia:
-mówi pani, że zaczęło się godzinę temu. Ja pani powiem, że jeśli będzie szło tak pięknie jak do tej pory, za dwie godziny będzie po wszystkim.
Dwie godziny. To jakby łyknąć dwa odcinki Gry o tron! Dwie godziny to pikuś, to nic. Nie ma się co bać. Dwie godziny wytrwam bez problemów. Nie będzie krzyku. Krzyk jest niepotrzebny. Zamiast tego: szlachetny wyraz cierpienia na twarzy. Dam popis, pokażę histeryczkom, jak się rodzi dzieci! Rak będzie dumny. 
Tymczasem Rak czeka już na korytarzu. I to w jakim stylu! Panie ustroiły go w zielony kitel. Strój został najprawdopodobniej uszyty na miarę. Dla karła. Spod sięgających grubo przed kostkę nogawek wyglądały czerwone trampki rozmiar 45. Kobieta ucieszona wyglądem małżonka mówi:
-za dwie godziny będzie po wszystkim!


Siedem  godzin później... 

-aaaaaaaaaaaa....nie dam rady!
-dasz radę, spokojnie. 
-nie dotykaj mnie! Ooooooooo...
-dobrze...
-pomóż mi wstaaać!
- chcesz skakać na piłce?
-nieeeee, idę do domu! Ja już nie chcę rodzić.
-ale...
Tu następuje małe zamieszanie. Do świadomości kobiety docierają jedynie strzępki informacji. Zielone wody... podpisać papiery... ordynator... cesarka..
-CESARKA! Tak, zróbcie mi cesarkę! 
-spokojnie, jeszcze chwilę poczekamy.
-zróbcie, zanim przyjdzie nasępny.....aaaaaaaAAAAAAAA...

Godzinę później...

Świat przestał istnieć. W otchłani w którą strącono kobietę, nie ma nić prócz bólu. Szlachetny grymas cierpienia ustąpił miejsca zezowi i wyrywaniu włosów z głowy. W głowie kołacze się jedna uparta myśl: niech ja już w końcu umrę, przecież tego nie da się przeżyć.  I nagle staje się cud! Sterczący brzuch opada z głośnym plaśnięciem. Ból ustaje, jakby odcięty nożem. Jakaś kobieta trzyma w rękach sino-fioletową istotę. Wypełniło się, oto jest moje dziecko. I co? I nic. Stworzenie nie wydaje żadnego dźwięku. 
-wszystko dobrze, trzeba tylko odessać. Chce pan przeciąć pępowinę?
Zaraz, zaraz, jaki pan? Rak! On tu jest! Stoi z boku. Wszystko widział. Sama bym uciekła, gdybym mogła, a on jest.
-tak! -wykrzykuje Rak drżącym, nerwowym głosem i chwyta nożyczki. 
Po chwili ubierają dziecko, majstrują przy nim i umieszczają w przeźroczystym pojemniku przypominającym naczynie żaroodporne. Istotka cichutko kwili.  Nadal nic. Ukochane, upragnione maleństwo zniknęło. Został tylko pomarszczony brzuch. Wygląda jak rozciągnięty sweter. Między nogami uwija się ubrany na biało facet. Chyba coś wyszywa, bo w rękach ma igłę i nić. To nic, że między nogami. Wstydu nie ma. Jest tylko wdzięczność, że już nie boli. Nic nie wygląda tak , jak powinno. Miał być pierwszy krzyk, pierwszy dotyk, miała być miłość. Jest przejmująca pustka, pokiereszowane trzewia i nieładna sina istota w plastykowym pudełku.   CDN.








12 komentarzy:

  1. O Matko Rak jak zwykle płaczę ze śmiechu przy Twoich wpisach, tak dziś płyną mi łzy po prostu ze wzruszenia.
    Monika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eh, mnie też! Po co ja rozdrapuje te stare rany?!;)

      Usuń
  2. Czyta się Ciebie jak najlepszą książkę, dającą poczuć albo gęsią skórkę, albo kołatanie serca, albo podniecenie, albo ból tam na dole. Przypomniało mi się, że napitalało mnie jakby mi ktoś otwartą parasolkę wyciągał, to wszystko dwa razy...
    Kiedy doczytałam wszystko do końca, przestałam nerwowo stukać nogą. Zastanawiałam się co będzie dalej. wciąż się zastanawiam...
    Matko Rak, czy nietaktem będzie jeśli powiem, że kocham Cię? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nietaktem to jest pisać o granatach w dupie! O miłości można zawsze:) Dwa razy? Mój drugi poród odbędzie się pod znieczulenie, albo po pijaku; ) Nie dam się inaczej!

      Usuń
    2. hahaha, dobra, jeśli będzie zbliżał się drugi poród to przekażę prze najbliższych kielicha ode mnie, albo osobiście przyjadę, dam powąchać i będę wyczekiwać na cud narodzin pod szpitalem ! tylko trójmiejskim nie żadnym około :P

      Usuń
  3. O matko i córko, jak bym czytała swą własną historię, tylko świetnie ubraną w słowa (z jedną różnicą, że mnie jeszcze raczyli swą gościnnością tydzień na patologii ciąży i poród był na chama wywoływany a o przecinaniu pepowiny nie było mowy, bo Pawełek miał ją owiniętą wokół szyi i tracił puls...). Wszystko mi przypomniałas... najpierw się uśmiałam, potem rozbeczalam... To już 4 lata a ja nadal nie mam pojęcia, jak tu być ponad tym koszmarem i mieć odwagę na kolejne metafizyczne srutu-tutu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieee, mnie potrzymali tydzień po. Ciężko mi powiedzieć jak było. Cały czas płakałam; )

      Usuń
    2. Mnie tydzień przed i tydzień po :/ TRAUMA

      Usuń
  4. Ano ja tu metafizyki nie dostrzegam, a tekst "zapomnisz o bólu jak tylko zobaczysz dziecko" też włożyłabym między bajki. Niemniej jednak po półtora roku staram się o kolejnego potomka. Albom szalona albom....... jednak szalona ;-) ps. naczynie żaroodporne- strzał w dziesiątkę ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do tej pory nie rozumiem jakim cudem moja mama dala się wrobic w ten sposób PIĘĆ razy;)

      Usuń
  5. dziewczyny, współczuję traumatycznych wspomnień, nie tak powinno to wyglądać. Z bólem porodowym można walczyć w różny sposób - poprzez stosowanie metod naturalnych i farmakologicznych. Wszystkie przyszłe mamy namawiam do szkoły rodzenia - porządnej lub spotkania z Doulą.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się. Jednakowoż ja miałam świetną szkołę rodzenia ale co z tego, skoro lekarze dali d...

      Usuń