Późny wieczór. Zza ściany dobiega przerażający krzyk dziecka. Wrzask i szloch przerywają wieczorną ciszę:
-co ty mi lobis?! Aaaaaa, plosę, sestań! Nie lup mi TEGO!!! Aaaaaaaaaaaaa!
Reagujesz?
Popołudnie. Sklepowa kolejka. Małe dziecko wierci się obok matki. Ta patrzy na niego sugestywnym spojrzeniem. Dzieciak w ułamku sekundy przytula się do jej nogi i wyrzuca z siebie z prędkością CKMu:
-mamo, plosę, uspokój się, nie ksyc na mnie. Kocham cię, tylko nie ksyc!
Reagujesz?
Nie reaguj, to tylko my. Pierwsza z opisanych sytuacji miewa miejsce wówczas, gdy Helka jest już na tyle zmęczona, że odmawia współpracy podczas wieczornej toalety. TO o którym mowa to smarowanie atopowej skóry emolientem. Jeśli nie nawilżę odpowiednio helkowej skóry, dzieciak będzie się drapał do krwi ( a gronkowiec czyha!). No więc nawilżam, mimo protestów. A sąsiedzi? Na szczęście panuje znieczulica, ludzi nie interesują płaczące dzieci.
Druga sytuacja to z kolei całkowicie moja wina. Pewnego dnia nawrzeszczałam na Helkę. Nie krzyknęłam, czy podniosłam głos- takie rzeczy nam się zdarzają, choćby z racji tego, że jesteśmy wyjątkowymi krzykaczami. Cała trójka to wrzaskuny jakich mało. Często drzemy gęby, nie tyle na siebie, co do siebie. Do hałasu Helka jest przyzwyczajona, sama generuje go za troje. Tamtego dnia nie krzyknęłam, tylko nawrzeszczałam. Paskudnie. Nerwy napięte jak postronki, tysiąc próśb, tysiąc tłumaczeń, tysiąc prób pertraktacji. Wreszcie: BACH! Pękłam z głośnym trzaskiem. Oberwała Halka. Darłam się jak głupia dopóty, dopóki nie zaczęła drżeć malutka broda. Oczy zrobiły się większe niż zwykle. I patrzyły... nie, nie z żalem, tylko ze zdziwieniem. Moje dziecko dowiedziało się, gdzie mieszkają dzikie stwory. Matka też się dowiedziała. Myślała, że je kontroluje. Kiedy dotarło do mnie, że właśnie bezlitośnie drę gębę na człowieka, nad którym góruję wzrostem, siłą i doświadczeniem, zrobiło mi się wstyd. I żal. Przeprosiłam, wytłumaczyłam. Że to złość, że mi przykro,że bardzo kocham, że będę się starała, aby się to nie powtórzyło. Ukręciłam sobie tym sposobem bicz na tyłek. Od tamtej pory, (nawet jeśli to szept!)kiedy tylko mówię coś, z czym nie zgadza się moja córka, dostaję reprymendę- nie ksyc, nie wolno, secies cię kocham!
Bywa, że wygląda to dziwnie- jakby dziecko przyzwyczajone było do ciągłego wrzasku, jakby bało się, że za chwilę matka wybuchnie:
-Helusiu, nie wolno jeść paragonów.
-nie ksyc na mnie, plosę, tylko nie ksyc!
albo:
-Helenko, zostawiłam ubranko na krześle, załóż je.
-ale nie ksyc na mnie! Secies cię kocham! Tylko nie ksyc...
A teraz poważnie- napisałam "nie reaguj". Źle napisałam. Powinnam była napisać "nie oceniaj pochopnie". Reagować trzeba. Jeśli kiedyś po wieczornej akcji z cyklu: nie rób mi TEGO!, zapuka do moich drzwi sąsiad i zapyta, czy wszystko w porządku, wpuszczę go do domu. Pokażę, wytłumaczę i ... podziękuję. Każdego roku słyszymy o dzieciach, które trafiają do szpitali albo co gorsza, do kostnicy. Sąsiedzi tłumaczą się wówczas: słyszałem, ale co się miałem wtrącać? Nie moja sprawa. Nie moja wina.
A zatem- reaguj. Mam jednak małą prośbę- zanim zadzwonisz na policję, najpierw zapukaj do drzwi i zapytaj. Bo może to tylko my...
Tez się dziwię, że u nas nie reagują. Czekam, aż sąsiadka zapuka i spyta co się dzieje. Bo Szymko potrafi robić awanturę o to, że nie dam mu czegoś w danym momencie i wrzeszczy i ja potrafię krzyknąć wtedy na nie go po całym dniu takich awantur. Raz sąsiadka delikatnie, że słyszała Szymka jak krzyczy i grzecznie wytłumaczyłam, ze próbuje wymóc na mnie danie jakiegoś przedmiotu, którego nie może lub gdy jest zmęczony. Ale jeszcze nikt nie zapukał do mnie gdy wrzeszczał niemiłosiernie choć czasem modlę sie by to zrobiono bo może on zrozumie, że krzyki są złe i niezbyt normalne.
OdpowiedzUsuńTeż często dre gębę ;/ Nie powinnam, ale czasem nie wytrzymuje. Zaraz potem mi wstyd jak cholera, najbardziej przed dziećmi.
OdpowiedzUsuńJestem tego samego zdania.
Najpierw zapytaj, a nie po usłyszeniu piątego przez dziesiąte rób aferę.
Cali też podczas wieczornej toalety i smarowania kremami tak się wydziera, że się boję nieraz wizyty sąsiada, albo policji od razu. :D
OdpowiedzUsuńNo ja czekam tylko aż mi jakaś socjalka widzie na chatę. Steff ostatnio drze papurę na potęgę. Powód? Odciąganie gluciorów, może bym jej dała spokój ale potem mi się dławi tym co spłynie do gardła, więc lepiej żeby te 3 min się podarła niż udławiła. Ale fakt raz się zdziwiłam jak jakaś kobieta pod blokiem zwróciła uwagę że jakieś dziecko strasznie krzyczy na balkonie - tak krzyczało dziecko, tak z nudy, tak u sąsiadów którzy taki po prostu mają styl bycia. Poza tym u nas na osiedlu sami głusi i ślepi. Nie przeszkadza nikomu nic. Skoro nie przeszkadza 20sto osobowa grupa imprezowiczów o 2-3w nocy, to jak może wrzeszczące dziecko w samo południe? :/
OdpowiedzUsuńAdi darł się, jak obdzierany ze skóry podczas mycia głowy-do 10roku życia, Gaba nadal drze się, jakby ja przypalano, obdzierano ze skóry i torturowano, bo np sznurowadło się rozwiązało, krzyczę coraz mniej, jednak nadal zdarza mi się z bezsilności.
OdpowiedzUsuńŁo jezu nie jestem sama, jak to miło usłyszeć, u nas drzemy się do siebie non stop, a Patiszon czasem przebija wszystkich nawet mnie gdzie myślałam że już głośniej nikt nie potrafi
OdpowiedzUsuńMój trzylatek przy ubieraniu często drze się "pomocy... ratunku..." to dopiero hardcore :)
OdpowiedzUsuńDobrze przeczytać że nie jest się nienormalnym,bo za taka pewnie mnie sasiedzi maja.
OdpowiedzUsuńDre gębę codziennie,ale z troski,jestem mama dwuletniego Kuby,ktory daje sie we znaki za dwóch,szybki jest i sprytny,potrafi nabroic w minutę.A do tego niejadek,wiec czesto tez drę się koty z nim z tego powodu.