Mały Promyczek Słońca obudził się
wcześniej niż zwykle. Przeciągnął się, ziewnął szeroko i postanowił
rzucić okiem na ziemię. Od dawna przyglądał się z zaciekawieniem łące i jej
mieszkańcom, a od kiedy na dole zapanowała wiosna, Promyczek nie mógł skupić się na niczym innym. Tam
gdzie mieszkał nie istniały bowiem kolorowe kwiaty, ani zwierzątka. Promyczek z rosnącą zazdrością
oglądał zieloną trawę i króliki wesoło
igrające wśród kwiatów. Tego ranka jak zwykle rozgarnął chmury, aby móc cieszyć
się pięknym widokiem . Jego oczom ukazało się coś niesamowitego. Tuż przed noskiem malca wyrósł potężny, kolorowy łuk.
Łuk ten łączył niebo i ziemię, a jego koniec znajdował się dokładnie na
cudownej łące! Promyczek nie zastanawiał się długo! Wskoczył na kolorową
wstęgę jak na zjeżdżalnię i …ziuuuuuuu!
Był mniej więcej w połowie drogi, kiedy z góry dały się słyszeć głosy innych
słonecznych mieszkańców:
-Promyczku, coś ty narobił?!
Wracaj!
-Wrócę! Pobawię się tylko trochę
tam na dole!- odkrzyknął.
-Niemądry Promyczku, jeśli nie
wrócisz do Słońca przed zachodem, stracisz swój blask i zginiesz!
-Wrócę tak samo jak zszedłem!-
odkrzyknął mały uciekinier.
-Ale…- niestety, Promyczek nie usłyszał ostatniej
przestrogi przyjaciół-był już za daleko. Właśnie dotarł do końca kolorowego
łuku i wylądował miękko w kępie traw. Mieszkańcy łąki, wystraszeni nagłym
pojawieniem się dziwnego gościa, rozpierzchli się na wszystkie strony.
-Nie bójcie się-zawołał
promyczek-jestem przyjacielem!
Zwierzęta ostrożnie wychylały
główki z kryjówek. Z zaciekawieniem przyglądały się niecodziennemu zjawisku.
Oto ich łąkę odwiedził najprawdziwszy Promień Słońca!
-Mam na imię Promyczek. Chciałbym
się z wami pobawić.- mówił dalej świetlisty gość.
Słoneczny blask, którym emanowało
ciałko malucha, oraz jego miły ton i dobrotliwy wyraz twarzy, szybko ośmieliły
mieszkańców łąki. Po chwili przyjęli oni Promyczka serdecznie i rozpoczęła się
cudowna zabawa. Tego dnia Promyczek
zrobił wszystko to, o czym od dawna marzył. Ścigał się z królikami, grał na
dzwonkokwiatach, strącał rosę z liści. Och, cóż to był za cudowny dzień!
Niestety, jak wszystko co dobre, także przygoda na łące dobiegała końca. Oto
niebo zrobiło się szare, a Słońce powoli przygotowywało się do zachodu.
-Pora wracać, -rzekł smutno
Promyczek –do widzenia, przyjaciele! Odwiedzę was już niedługo.
Kiedy pożegnania dobiegły końca,
jeden z owych przyjaciół-jeżyk Franuś zapytał:
-Promyczku, a jak zamierzasz
wrócić na tarczę słoneczną?
-Wespnę się po tym kolorowym
łuku, po którym tutaj zjechałem-odparł
nasz bohater.
-Ależ Promyczku,- odparły
zwierzątka- to była tęcza! Ona już dawno zniknęła!
Przerażony Promyczek nerwowo
rozejrzał się po łące. Po tęczowym łuku nie został nawet ślad. Zwierzęta
zaczęły lamentować. Za wszelką cenę starały się uratować przyjaciela- wymyśliły
nawet, aby z własnych ciałek zbudować piramidę! Niestety, ich starania spełzły na
niczym, niebo było zbyt wysoko. Zasmucony Promyczek rzekł w końcu:
-kochani, dziękuję za waszą pomoc
i za cudowny dzień, który z wami spędziłem. Nic nie da się już zrobić. Gdybym
słuchał starszych i mądrzejszych Promieni, pewnie nie doszłoby do tego
wszystkiego. Pozwólcie mi teraz pożegnać się z wami i z moim ukochanym Słońcem.
Wzruszone zwierzątka płakały i
ściskały Promyczka. Wymościły mu wygodne posłanie z najpiękniejszych kwiatów,
przyniosły mu najlepsze kąski ze swoich spiżarni. Malec ułożył się wygodnie,
aby po raz ostatni popatrzeć na swoje ukochane Słońce.
Tymczasem niebo szarzało.
Słoneczne Promienie machały smutno do małego Promyczka.
-żegnaj, maluchu! –wołały.
Promyczek otarł łzy. Rzucił
ostatnie, pełne miłości spojrzenie na zachodzące Słońce. Łąka zatonęła w
ciemności. Słoneczny blask przepełniający Promyczka zaczął blednąć. Zwierzątka,
które otoczyły nowego przyjaciela, obserwowały, jak powoli gaśnie w jego ciałku
niebiańskie światło. Kiedy została już tylko odrobinka słońca w małym serduszku- malec zapadł w sen.
………………………………………………………………………………………………………….
Promyczek otworzył oczy.
Rozejrzał się zaciekawiony. Niebo, na które patrzył było bardzo dziwne.
Zupełnie białe, bez śladu słońca. Promyczek jeszcze nigdy nie widział żadnego
domu, nie mógł więc wiedzieć, że to, na co patrzy to sufit.
-aaaaa…-zawołał. Chciał co prawda
zawołać coś innego, na przykład: dzień dobry, jest tu ktoś?, niestety, okazało
się, że nie potrafi mówić! Przestraszony nie na żarty rozwinął się z
mięciutkiego kocyka w który był otulony. Przyjrzał się uważnie swoim rączkom i
nóżkom. Były małe, śmieszne i pomarszczone. I nie jaśniały!
-co się ze mną stało?! Ratunku,
gdzie jestem?- myślał przerażony Promyczek. Wreszcie, nie widząc żadnej
nadziei, zaczął żałośnie płakać. Nie był już Promyczkiem, tylko jakąś słabą i
bezradną istotą. Nie potrafił zapanować nad swoim nowym ciałem, a świat, który
go otaczał był obcy i przerażający. Promyczek płakał coraz głośniej i głośniej.
Nagle, nad jego głową ukazała się twarz. Nie była to nadzwyczaj piękna twarz,
ale promyczkowi wydała się absolutnie doskonała. W jednej chwili przestał
płakać.
-witaj, kochanie- powiedziała
istota nachylająca się nad kołyską. Maluch patrzył jak urzeczony. Przerażenie,
które jeszcze przed chwilą wypełniało jego serduszko zniknęło bez śladu.
-chodź do mamy- mówiła dalej
cudowna istota, biorąc Promyczka w ramiona. Kiedy nasz bohater poczuł uścisk
mamy, jego serduszko na nowo wypełnił blask.
-ty jesteś moim Słońcem, nigdy
mnie nie opuścisz i nie pozwolisz, żebym zgasł- pomyślał Promyczek wtulając się
w opiekuńcze ramiona. Zniknęły gdzieś wspomnienia o życiu wśród chmur, o
przygodzie na łące i o tęczy. Promyczek szybko zapomniał kim był i skąd
przyszedł. Tylko mama, jak to mama-znała prawdę. Wiedziała, przecież, że każdy
mieszkaniec dziecięcego pokoju to tak naprawdę Promyk Słońca-dar prosto z
nieba.
Śliczna bajeczka,taka prawdziwa.
OdpowiedzUsuńCoś pięknego :-) Fantastyczna bajeczka
OdpowiedzUsuń