sobota, 26 kwietnia 2014

Rzecz o wkur*ionej Penelopie.

Nie przypominam sobie, aby w przysiędze małżeńskiej widniało : i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską raz na dwa tygodnie. Nie przypominam też sobie, żebym brała ślub po to, aby ostatecznie zostać samotną matką! Nie pamiętam też rozwodu- więc jakim cudem, dziecko pyta mnie pięć razy dziennie: mamo, tata mnie kocha? Wlóci do mnie? Zdecydowanie, nie jestem typem singielki. Mnie samotność dręczy i odbiera zapał do wszystkiego. Samotność każe mi nie spać po nocach a potem katować się ośmioma kawami dziennie. I nie wierzę w związki na odległość. Dokładniej: nie wierzę w mój związek na odległość. Dawno temu, obiecaliśmy sobie, że taka sytuacja nie nastąpi. Nie kusiły nas większe pieniądze. Niestety, przyszedł moment, w którym trzeba było wybrać: życie na odległość, albo nie życie. Teraz wiem, że wyboru nie było żadnego- bo to takie nieżycie jest. W jakimś dziwnym zawieszeniu, w niepewności, oczekiwaniu. Najgorsze jest to, że ja już nawet się tym nie smucę. To mnie najzwyczajniej w świecie wkurwia. Tak do łez. I jestem zołzą do kwadratu. Jak Rak staje w drzwiach w sobotę skoro świt, to zamiast radość czuję narastający gniew. Bo ja wiem, że w niedzielne popołudnie znowu będę sama. Więc on wraca nie do żony, tylko do małpy wrednej, od której nie może spodziewać się dobrego słowa. A jak już wyjedzie, to małpa na powrót staje się mną. Siedzi i zadręcza się tym, jaka była wredna. I wkurwia się jeszcze bardziej. A już najbardziej złości mnie patrzenie na Helkę, która każdego ranka wbiega do sypiali w nadziei, że on tam jest. Kiedy orientuje się, że to tylko ja, robi podkówkę z ust i drżącym głosem mówi: nie  ma mojego taty! Ooooo ludzie, wtedy to już następuje apogeum wkurwienia: na świat, na życie, na Raka, na mnie, na wszystko. Co my robimy biednemu dzieciakowi?! Ja nie wiem, jakim cudem ludzie wytrzymują to latami. Znam takich, którzy na olbrzymich posesjach wystawili kilka aut, którzy kupują dzieciom quady na urodziny, którzy mówią: tylko do końca roku, ostatnie kilka miesięcy. Czy nie widzą, że dzieciak nie potrzebuje quada, tylko ojca? Ja wiem, że życie zmusza nas do takich decyzji, ale jak można na to patrzeć w spokoju? Ja nie mogę. Taka ze mnie Penelopa. Całun tkać? Ja nawet chusteczki do nosa nie wytworzę! I wybaczcie, że nie jest zabawnie i beztrosko. Penelopa jest zanadto wkurwiona. I dalej tak żyć nie będzie. Bo już nie tylko nie jest w stanie sklecić zabawnego posta, ale nawet mieszkania, które tak ją jeszcze niedawno cieszyło nie lubi. Bo to tylko ściany i parę gratów, a nie dom. Dlatego też podjęła decyzję, aby zamiast czekać cierpliwie jak mają w zwyczaju mityczne żony wyruszy w podróż. Za kilka tygodni jedziemy do Rak...tfu, Odyseusza. Czeka nas pakowanie, załatwianie formalności a w międzyczasie jeszcze helkowe szpitalne wczasy. Trzeba jeszcze wynająć mieszkanie. Dużo roboty. I rewolucja spora. I strach- tak daleko od mamy to ja jeszcze nie byłam! Ale nic to. Będzie dobrze. Góry- rzut beretem. Dla nas, ludzi znad morza to zawsze atrakcja. Trochę się boję, że Rak każe Helce wspinaczkę uprawiać. Trudo, przeżyję i to, grunt, żeby nie być już dłużej Penelopą!

11 komentarzy:

  1. Życzę, Ci żebyś jeszcze tęskniła za czasami, kiedy Rak był daleko :p Bo męska rzecz, być daleko, a kobieta wiecznie czeka... FUCK, życzę szybkiej i bezbolesnej przeprowadzki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie będzie źle, teraz był w domu przez tydzień i odnotowaliśmy ledwie kilka bitew na noże;)

      Usuń
  2. Ja myślę, że to bardzo dobra decyzja. Też nie wyobrażam sobie życia w związku na odległość, a na pewno nie na dłuższą metę... Trzymam kciuki, żeby wszystko poszło po Twojej myśli :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Trzymam kciuki za powodzenie misji. Żeby moja przeprowadzka była łatwiejsza to tez bym się nie wahała, bo tak się nie da żyć... Ja już wegetuję bo na pewno nie żyję w rodzinie. Ale u nas jak wiesz to trochę skomplikowane, zmienić miasto a kraj zamieszkania to troszkę trudniejsze. Macie być szczęśliwi! I to razem no! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ba, sęk w tym, że Steff jest młodsza i jeszcze nie widać tęsknoty. Jak zacznie być widać, to wahanie zniknie i dasz radę;)

      Usuń
  4. i ja Penelopą jestem. smutną, bezradną Penelopą. tak szkoda mi naszej córeczki :(((

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przez ostatni tydzień, kiedy Rak był w domu, każdego ranka po przebudzeniu Helka wpadała do sypialni z pytaniem:
      -jest mój tata?!
      Wiem jak tęsknią małe dziewczynki. Serce się kraje. Może Wy też się spakujecie?;)Odwagi!

      Usuń
  5. powodzenia!
    mam nadzieję, że w nowym miejscu, z Rakiem i Helą w komplecie szybko wróci wena do pisania i radość z życia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boję się, że zamiast oczekiwanego drugiego miesiąca miodowego zafundujemy sobie...tzw. docieranie! Chyba się odzwyczaiłam od chłopa w domu! ;D

      Usuń
  6. dobre to było naprawde szacun za wyobraźnię

    OdpowiedzUsuń