wtorek, 4 marca 2014

Szpitalne ekscesy Helki.

Rok 2013 upłynął  bez hospitalizacji. Siedziałam cicho, zwłaszcza pod koniec, gdyż bałam się zapeszyć (miałam w pamięci oddział chirurgii na który trafiliśmy 27 grudnia 2012, więc próba niezapeszenia była usprawiedliwiona). Wznosząc sylwestrowy toast oznajmiłam rodzinie:
-odczarowane! Właśnie minął okrąglutki rok od ostatniej szpitalnej eskapady. Nie będziemy więcej szlajać się po paskudnych oddziałach, tak czuję! 
Z perspektywy czasu stwierdzam, że mogłam siedzieć cicho. Jednak zapeszyłam. Biedna Helka od początku roku 2014 była  kłuta już tyle razy, że nawet zestaw lekarski doktor Dośki przestał ją bawić. I cięta na dokładkę. Grudka na łopatce, którą od trzech tygodni bacznie obserwowaliśmy okazała się być ropniem. To już też przerabialiśmy, więc nie zaskoczyło mnie, kiedy lekarz wysłał nas do szpitala. Jako, że Raka nie ma, a do lekarza pojechałyśmy autobusem, wszystko było załatwiane na wariackich papierach. W najbliższym sklepie zakupiłyśmy: piżamkę z myszką Minnie, tuniczkę ( żeby było wygodnie, kiedy już założą opatrunek), rajstopki ( no, do tuniczki-szpital, nie szpital, trza zadać szyku), kapcie z oczami (takie wybrała) plus milion innych gadżetów, mniej lub bardziej potrzebnych ( sześćdziesięcioelementowe puzzle maksi z myszką Mickey zapakowane w ooooolbrzymi karton, to był chybiony pomysł. Helki, nie mój. Pozwoliłam jej wybrać nagrodę za dzielne odstawienie smoczka, a ona z całego sklepu z zabawkami wybrała sobie toto).
Matka też zaszalała, a jakże. Kupiła  szczoteczkę do zębów i gacie. Obładowane po pachy naraiłyśmy sobie wygodny transport do szpitala.
No to tniemy. Anestezjolog podaje "głupka" ( poprzednim razem tego nie było, możliwe, że roczniaki traktuje się inaczej). Helka w jednej chwili patrzy na wenflon, który nazywa motylkiem (pan daje pić motyłkowi- mówi) a w kolejnej wybałusza na mnie oczy i zaczyna się śmiać. Ja też zaczynam się śmiać. I lekarz i pielęgniarki. Śmiech Helki nie jest jednak normalny, przypomina chichot czarnego charakteru z mrocznej bajki. Mała pokazuje nas kolejno palcem, ale nie jest w stanie nic powiedzieć. Nie wiem co widzi. Śmiech przechodzi w ryk-czerwona buzia i wstrząsane spazmami ciałko nie wydają się  zabawne, ale ja dalej się śmieję, teraz już ze zdenerwowania. Czuję, że łzy płyną mi po policzkach. Każą położyć na łóżku. Rozchichotana córka trzyma mnie kurczowo za rękę. Kiedy podają kolejną strzykawę, w jednej sekundzie twarzyczka Helki tężeje, a szeroko otwarte oczy nieruchomieją. Wychodzę z sali. Nieco ponad rok wcześniej w tym samym miejscu upłakałam się i usmarkałam do granic. Kiedy po raz pierwszy patrzysz na twarz usypianego dziecka, przychodzą do głowy paskudne porównania. Oczy malucha matowieją, gasną. Wyjątkowo nieprzyjemny widok. Teraz już wiem, że małej nic nie grozi. Nie denerwuję się już tak, zresztą, na korytarzu czekają też Gaga i Tomas. Przybyli na odsiecz. Muszę ich pilnować, bo gotowi zaatakować każdego członka personelu medycznego, który przyczyni się do łez Helki.
Kiedy wreszcie drzwi się otwierają i wyjeżdża szpitale łóżko, oddycham z ulgą. Ja wiem, że to tylko mały zabieg, ale matki to panikary. Bezwładna nieprzytomna Helka wydaje się mniejsza niż w rzeczywistości. Przekładamy ją do łóżeczka i czekamy. Już po kilku minutach mała zaczyna walczyć. Jęczy, ślini się i próbuje zapanować nad nieposłusznym ciałkiem. Ślini się i bełkocze. Po jakimś czasie wyłapujemy pierwsze słowa:
-byyyam cielna. Idziemy do kleeeepu...

7 komentarzy:

  1. no to teraz mamuśka szykuj się na większe puzzle:)
    obie jesteście dzielne dziewczyny:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie, my tylko jesteśmy zaprawione w boju:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ufff, dzielne baby z Was. Oby się skończyły te eskapady już. Jak teraz Helka?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znakomicie. Rana goi się książkowo, nie było potrzeby wprowadzenia antybiotykoterapii. Tyle, że w poniedziałek znowu idziemy poleżeć do "pitala". Tym razem na oddział alergologiczny. Jeszcze jej nie powiedziałam, bo niezbyt miło wspomina ostatnie dni.

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. Tą dzielnością wzruszyła wszystkich. Prezentów zgarnęła tyle, co po choinkę;)

      Usuń
  5. oj Kochana! oby jak najmniej wizyt w szpitalu i na oddziale, ale cielność ponad wszystko! Buzi dla dzielnej dzielniaczki :)

    OdpowiedzUsuń