Matce dokucza samotność. Ma wprawdzie Helkę i Raka, ale za to znajomych brak! Jakiś czas temu, zdesperowana bidulka urządziła nawet fejsbukowy casting na koleżankę. I co? Nikt z szanownych Państwa nie wyraził chęci umówienia się na kawę i ploty z matką Rak. Bolało, ale nie jesteśmy tu przecież po to, aby posypywać solą świeże rany. Starałam się po tej klęsce żyć dalej. Jak widać udaje się. Mało tego, znalazłam sobie hobby- renowację mebli! Tak, siedzę sobie wieczorami i odnawiam wszystko co wpadnie mi w ręce. Machnęłam tym sposobem taboret, komodę, stolik i żyrandol. Aaaaa zapomniałabym- jeszcze obrazek!
A teraz garść porad dla początkujących. Jako że param się renowacją od zeszłego tygodnia, śmiało mogę nazwać się profesjonalistką. Sprzęty, które poddaje zabiegom muszą spełniać pewne kryteria. Po pierwsze, powinny być niepotrzebne-jeśli nie wyjdzie, nie będzie szkoda wyrzucić. Po drugie- powinny być antyczne- preferowana epoka: wczesny Gierek. Dlaczego akurat ta? Ponieważ meble z tego okresu są tak brzydkie, że cokolwiek z nimi zrobimy będzie już tylko lepiej. Po trzecie-należy zaopatrzyć się w profesjonalny sprzęt w sklepie dla artystów ( w moim przypadku w Castoramie). I co? Do dzieła:
Okrągły stolik na kurzej łapce został zmieniony w...
... okrągły stolik na kurzej łapce. Tyle, że oliwkowy z ludowym akcentem.
Na drugi ogień poszła komoda. Mebel szlachetny, zdaje się, że z płyty wiórowej i foliowej okleiny. Niegdyś biały. Zanim przypadł mi w udziale: odrapany, pożółkły i w sam raz na śmietnik. Zdjęcie ,,przed" wykonałam już po rozłożeniu grata:
Po zakończonym procesie renowacji ( znowu oliwka plus donatanowski wzorek):
Jeszcze rzucik z góry:
Na koniec Matrioszka:
Tak, wiem, że krzywa, ale wierzcie mi, lepsza niż poprzednie dzieło. Oryginalnie był to bowiem antyk pochodzący z Zkładu Produkcji Ram w Chojnicach ( 1982 rok) i noszący nazwę Dziewczynka z kotkiem. Znalazłam toto przy okazji wyrzucania śmieci. Stało oparte o kontener. Widocznie sąsiad robił porządek w piwnicy.
Tadaaaam! To tyle. Jeśli prędko nie znajdę koleżanek, odnowię front kamienicy, albo będę malować obrazki na kaflach chodnikowych. Zaczynam żałować, że pozbyliśmy się meblościanki na wysoki połysk. Miałabym roboty na całą zimę. Czy moje meble zrobiły się przez moje zabiegi ładne? Niekoniecznie, są jednak oryginalne, a to zawsze lepiej niż po prostu brzydkie.
Stolik i komoda świetne, uwielbiam ten motyw. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńSuper :) i masz rację: o wiele lepiej wyglądają "po" niż "przed".
OdpowiedzUsuńMasz talent :) Gdzieś była jak robiłam remont?! :D
OdpowiedzUsuńKochana meble cud malina :) masz talent :) i uwielbiam Twoje wpisy a Hela jest genialna :)
OdpowiedzUsuńumówiłabym sie z Tobą na kawę, a nawet dziesięć ale za daleko mieszkamy...a szkoda bo uwielbiam Twoje poczucie humoru prawie jak własne:)pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńFju fju... Też bym coś pomodziła z racji braku znajomych, jakbym miała jakieś meble :D A nawet starych nam brak :D A nie sorry dziś Steff dosła plastikowy stolik i krzesło, coby w końcu nocnik stał się nocnikiem a nie tronem...
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje wpisy i chętnie zostanę Twą koleżanką stety niestety na kawę za daleko choć i tak zapraszam do siebie (Poręba, woj śląskie daj znać jak będziesz w pobliżu)
OdpowiedzUsuńej no Matko Rak, genialnie Ci poszło!
OdpowiedzUsuńMnie się strasznie podobuje! Uwielbiam ten motyw, bardzo bardzo jest pozytywny :) Meble masz teraz zajebiste! I chętnie, barrrrdzo chętnie umówiłabym się z Tobą na kawę, ale mieszkam w Sandomierrro, trochę mamy za daleko do siebie ;) Ale jak kiedyś będę w pobliżu to się do Ciebie odezwę! <3 :*
OdpowiedzUsuńHmmm...ja bym koleżanką została, ale niestety przeszkodą jest odległość (mieszkamy w województwie małopolskim). Ale trzeba przyznać, że brak koleżanek świetnie wpłynął na wygląd Twojego stolika i komody. Robi to bardzo pozytywne wrażenie...jest po prostu pięknie. A matrioszka przenosi mnie w świat mojego dzieciństwa :-)
OdpowiedzUsuńMonika