Jak w każdy czwartek odstawiam Helkę na zajęcia baletowe. Dzieciak pędzi na salę przytulać się koleżankami ( z tego co zdążyłam się zorientować, robi tam trochę za maskotkę), Matka Rak pędzi do dziury w okleinie drzwi, żeby podglądać. Podgląda nie tylko dlatego, że jara się własnym dzieckiem w trykocie, ale przede wszystkim dlatego, że mu nie do końca ufa. No bo jak tu ufać?
-Heluniu, jak było na zajęciach?
-Spaniale, byłam baldzo gzecna.
-To ciekawe, bo pani mówiła coś innego.
-tak? A co?
-że jej nie słuchasz i że się do niej wcale nie odzywasz.
-tak, to plawda.
-a wyjaśnisz mi dlaczego?
-bo pomyślałam, ze to będzie świetny zalt!
Abstrahując od tego, czy instruktorka dysponuje odpowiednim poczuciem humoru, aby docenić Helkowe żarty, Matka Rak podgląda, żeby wiedzieć co w trawie piszczy. Oczywiście, Helka nic o tym podglądaniu nie wie. I tak dziś z nosem przyklejonym do szyby oraz wypiętym tyłkiem (bo dziura znajduje się jakieś metr trzydzieści od ziemi) widzę następującą scenę:
Na środku stoi mała blondyneczka w koronie. Wszystkie dziewczynki łącznie z Helką wyśpiewują gromkie "sto lat". W rączkach solenizantki widzę pudło czekoladek. Żal mi już serce ściska, bo wiem, kogo poczęstunek musi ominąć. Śpiew milknie, a rozbawiona Helka strzela w stronę instruktorki. Otwieram drzwi i tłumaczę, że uczulona, że nie wolno i tak dalej.
-wiem, Hela już mi powiedziała- mówi dziewczyna.
Patrzę na Helę. Rozchichotane dziewczynki częstują się cukierkami. Wśród nich biega równie rozchichotana Helka- bez cienia żalu. Cieszy się, bo już tak ma, że cudze urodziny cieszą ją niemal jak własne (niemal, bo nie inkasuje prezentów). Cień żalu pojawia się oczywiście w matczynym sercu. Na szczęście, szybko zastępuje go duma. Bo muszę być dumna, kiedy uświadamiam sobie, że moja trzy i pół letnia córka jest odpowiedzialna i dojrzała. Gdybym nie siedziała pod dziurą, to... nic by się nie stało. Bo Helka nie rzuci się na cukierki i ciastka tylko dlatego, że nie ma mnie w pobliżu.
Nie będę więcej warować pod dziurą. Ufam mojej córce. A instruktorka, no cóż. Lepiej żeby miała poczucie humoru...
Znam to uczucie :)
OdpowiedzUsuńZ moją jest to samo, a zawsze po takiej odmowie dumna do mnie podchodzi i opowiada co i jak :)
Brawo Helka :D
Ja znam dzieci ośmio-dziewięcioletnie, które kradną nutellę i zjadają po kryjomu, a tu takie rzeczy:)
UsuńWstydź się matko... Na darmo twe wypinanie tyłka ;)
OdpowiedzUsuńWstydzę się, Bóg mi świadkiem:/
Usuń