wtorek, 13 stycznia 2015

Bunt.

Ostrzegali przed nieprzespanymi nocami( wyśpisz się za kilka lat). Zanim minął rok Helka spała jak dorosły. Straszyli wizją pieluch do szóstego roku życia "bo zbyt luzacko podchodzisz do tematu". Odpieluchowanie trwało dwa dni. Przed drugimi urodzinami mieliśmy z bani nocne i dzienne. Kolejnym koszmarem miał być smoczek. Długo pomagał zasnąć. Pewnego dnia został pominięty podczas pakowania wyprawki na noc u Gagi. Tak skończyła się era gumiaka-bez soli, pieprzu, obcinania końcówki, szeptunek i jednej choćby łzy. Najgorszym horrorem miał być jednak BUNT DWULATKA. Kiedy Helka przekroczyła magiczną barierę dwudziestego czwartego miesiąca, zamarłam. Każdego dnia spodziewałam się, że za moment wyrosną jej rogi i ogon. Żwawa była zawsze, jednak zwyczajnie niegrzeczna-nie. Miesiące mijały, a Matka Rak zastanawiała się kto wymyślił tę bzdurę o buncie. Dwuletnia Helka była ułożoną panienką. Cierpliwe tłumaczenie przynosiło takie efekty, że postronni obserwatorzy z niedowierzaniem mrugali oczami: taka maleńka, a taka rozumna! Matka puchła z dumy przeświadczona o nadzwyczajnych rodzicielskich kompetencjach jakie sobą prezentuje. Bunt dwulatka włożyła między bajki i...straciła czujność.
Okazało się, że co się odwlecze, to nie uciecze. Szumne obchody trzecich urodzin nie zwiastowały niczego niepokojącego. Urocza solenizantka nadal bez rogów lub choćby rozwidlonego języka przedstawiała całą sobą skuteczność i trafność metod stosowanych przez rodzicielkę. Tak było mniej więcej do do końca listopada. A potem włożony między baje BUNT DWULATKA wypełzł  niepostrzeżenie, zawładnął Helką i postanowił zrujnować Matce zdrowie psychiczne i poczucie godności. 
Na początku pojawiły się problemy ze słuchem. Helkowe uszy przestały rejestrować prośby i polecenia. 
Następnie przyszedł czas na zaburzenia mowy. Bogaty do tej pory zasób słów skurczył się do: nie będę tego jadła/lobiła/ spsątała, nie lubię, nie chcę, nie, NIE, oraz NIEEEEEE!!!! 
Powyższe zmiany zupełnie rozregulowały unormowane życie Raków, rozpieprzyły w drobny mak harmonogram i posłały na drzewo pewność siebie staruszków. Jeszce do niedawna byli oni bowiem głosicielami naiwnej teorii według których dziecku da się wyjaśnić wszystko. Tzn, teoria jest dobra, ale jak się okazuje, warunkowa. Warunek jest jeden: dziecko musi chcieć słuchać. Jeśli nie chce, możesz mu nagwizdać:
-Heluniu, zabierz klocki z podłogi, będę odkurzać.
Nic.
-Helenko, zbierz te zabawki, bo je wciągnę.
Nic.
-Helu!
Irytujące nic.
-Heleno!!
Bezczelne, pełne premedytacji nic.
-HELKA!!!
Nic zdolne wkurwić Dalajlamę.
 Matka z nozdrzami drgającymi jak u szarżującego byka podchodzi spokojnym krokiem. Klęka, żeby być face to face. Wzrok Helki ucieka, muska sufit, leniwie pieści obrazek na ścianie, wreszcie zatrzymuje się na bordowej twarzy rodzicielki:
-co?
-czy coś urwało ci uszy?
-nie, mam usy. Ja tylko nie chce tego słuchać.
Matka gotuje się jak czajniczek w kreskówkach. Silnie pacyfistyczne poglądy i niezachwiane przekonanie o nieskuteczności i szkodliwości kar cielesnych niewidzialnym sznurem przytwierdzają jej świerzbiące ręce do tułowia. Wdech...wydech...wdech...wydech.

Na tym jednym przykładzie skończę, szanowny czytelniku. Dłuższa opowieść byłaby bowiem jedynie obnażaniem własnych słabości, wypominaniem  porażek i niemocy. Zdarza się, że stoimy oboje z rozdziawionymi gębami i rozważamy opcje: związać dzieciaka, poćwiczyć jogę, czy spieprzać w cholerę. Ciągniemy losy o to, kto ma jej zwrócić uwagę/uniemożliwić dalsze czynienie zła: ty jej powiedz! -nie, mnie olała ostatnio, ty próbuj, bo całkiem stracę autorytet! 
 Wiemy, że bunt dziecka jest potrzebny. Wiemy, że trzeba go przetrwać mądrze. Wiemy, że tak oto kształtuje się charakter, asertywność, wyjątkowość naszej Helki. Nie wiemy tylko w jakim sklepie sprzedają na kilogramy cierpliwość....ewentualnie marihuanę.



 


 



 

12 komentarzy:

  1. Kocham was miłością najprawdziwszą.

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Ty mnie nie witaj, ja chcę się z tego wymiksować. Przechodzi to kiedyś?

      Usuń
    2. niestety nasila się koło 5 roku życia. a smarkacz potrafi twoje argumenty i tłumaczenia wykorzystać przeciwko tobie

      Usuń
  3. Osz ja Cię pierdzielę. Jaś też to ma, tyle że w wieku 18 miesięcy. Jedyna różnica, że pyskuje w nieznanym mi języku (po elficku) za to z nieznoszącą sprzeciwu miną, która mówi więcej niż tysiąc słów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chwała Panu! Bunt dwulatka u dwulatka jest lepszy. Trzylatek to istota o cały rok mądrzejsza od dwulatka. Lepiej byłoby, żeby pyskowała rok temu. Przynajmniej potrafiłaby wyartykułować mniej argumentów;)

      Usuń
  4. Moj synek skończył dopiero 9 miesięcy ale już zaczyna mnie testować aż boję się pomyśleć co będzie potem.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiem czy Cię to pocieszy, ale z moją trzylatką mamy identycznie ;))

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak znajdziesz ten sklep z cierpliwością daj znać -plissssssssssssssssss!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciągłe "nie" potrafi doprowadzić do furii, ale bunt w postaci furii, spazmów i rzucania się na podłogę z byle powodu lub bez jakiegoś widocznego to jest dopiero porażka. Około maja, czerwca przez ok.3 tygodnie autentycznie bałam się swojego dziecka. "Zuzia, mama idzie do kuchni zrobić herbatę" = bach na glebę, wrzask, kopanie, tarzanie się. I tak z 10 razy dziennie z podobnych "powodów". Pewnego dnia minęło, odeszło w zapomnienie. Nie wiem co to było. To nie był typowy bunt na nakazy, zakazy. Z równowagi wyprowadzały ją całkiem normalne sytuacje dnia codziennego a my baliśmy się odezwać do własnego dziecka.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja właśnie wczoraj pierwszy raz przeżyłam mega awanturę w sklepie za nie kupienie gazetki - tupanie, jęki, czerwona buzia, pchanie mnie w stronę stoiska (próby pchania)...myślałam, że się zapadnę pod ziemię...przecież Boryskowi można wszystko wytłumaczyć. Moja Mama musiałaby to zobaczyć, bo ostatnio chwaliła mnie za to jak ja dużo z Nim od małego rozmawiam, tłumaczę. A teraz ja normalnie czasem mam ochotę mu "wlać" :( bo słowa odbijają się od jakiejś niewidzialnej kopuły wokół mojego 4 letniego dziecka. Na domiar złego nauczył się kłamać gdy widzi, że to mu się bardziej opłaci...moja cierpliwość o którą przed urodzeniem sie nie podejrzewałam, a po narodzinach pojawiła sie nagle i trwała do teraz...gdzie ona jest, potrzebuje jej...Agata

    OdpowiedzUsuń