Czas rozliczyć się z Rokiem Staruszkiem. Zanim jednak zliczymy zyski i straty, opowiem Wam pewną historię...
Rzecz działa się na kilka dni przed Świętami Bożego Narodzenia. Szczęśliwa, choć niezbyt majętna rodzina świętowała mały sukces. Głowa tejże komórki społecznej przytachał do dom butelkę dobrego wina i rzekł co następuje: przełożony bardzo zadowolony z postępów i zaangażowania pracownika wysłał już do zarządu poemat pochwalny, oraz obiecał porządną umowę oraz podwyżkę. Rodzina niemal natychmiast rozdysponowała przyszłą nadwyżkę finansową. Taki prezent świąteczny to nie byle co! Konsumpcję winiacza uskutecznili tuż po położeniu potomka spać. I to był ostatni beztroski wieczór starego roku. Dwa dni później Głowa przyniósł do domu nowe wieści:
- wybieraj co najpierw, dobre, czy złe?
-dawaj złe!- rzekło Serce rodziny nie spodziewając się niczego prawdziwie złego.
-straciłem pracę. Zarząd nie podpisze mojej umowy, bo planują cięcia. -odrzekł Głowa siląc się na normalny ton.
Serce wpadło w arytmię, depresję i stan przedzawałowy. Nieświadomy niczego Pępek rodziny skakał wesoło wokół choinki. Powiało grozą. Serce natychmiast rozpoczęło fatalne projekcje: oto stoi z małym, okutanym szmatami Pępkiem przy koksowniku pod mostem. Albo to: trzyma się kurczowo framugi drzwi do niespłaconego mieszkania, a komornik w asyście policji ciągną ją za nogi. I jeszce: blady, bezglutenowy Pępek odżywia się wyłącznie ziemniakami i ryżem, wpada w anemię i choruje. Serce już ma zatracać się w dalszym dramatyzowaniu, kiedy nagle przypomina sobie, że miało być jeszcze coś dobrego!
-dawaj to dobre.
-mam na oku nową pracę.- rzecze Głowa. -dostałem propozycję kilka dni temu.
Odrzuciłem ją, bo to daleko stąd i nie chciałem Was zostawiać. Teraz to
chyba nie mam większego wyboru. Dzwoniłem już, to nadal aktualne.
Umówiłem się na rozmowę.
I tak radość z nadchodzących Świąt zmieniła się w niepewność, strach i oczekiwanie. Nowa, niepewna posada na drugim końcu kraju, perspektywa rozłąki i finansowa dupa- oto jak kończył się rok 2013.
W kolejny rodzina weszła zdekompletowana pracą "na wyjeździe", osłabiona i rozbita. Bo jak to? Jeśli człowiek robi coś dobrze, jest solidny, pracowity i lojalny, to jak można mu za to zaserwować kopa w tył?! Jeśli człowiek zadecydował dawno temu, że pieniądze nie są warte rozłąki, tęsknoty i dziecięcych łez, to jak można go zmusić do tego, od czego uciekał za wszelką cenę?!
Serce fatalnie znosiła rozłąkę. Że się do niej nie nadaje wiedziała od zawsze, ale kiedy przyszło się z nią zmierzyć, okazało się, że jest jeszcze gorzej niż się spodziewała. Najgorzej było podczas kolejnych szpitalnych eskapad. Łatwiej znosić stres i łzy Pępka, kiedy w obwodzie kręci się silny i solidny Głowa.
Na pół roku Serce i Pępek straciły Głowę. Nauczyły się obsługiwać piec i sterować ogrzewaniem, tachać ciężkie torby z zakupami i żyć tylko we dwie. Głowa wpadał oczywiście do domu, ale już jako gość. Po sześciu miesiącach kupione za straszliwy kredyt mieszkanie przestało cieszyć metrażem i standardem. Stało się wyłącznie tym, czy jest w istocie- zbiorem pomieszczeń i sprzętów. Serce bez Głowy zmieniło się w strachliwy kłębek nerwów. Ogłupiały Pępek przeżywał rodzicielskie huśtawki nastrojów. Głowa schudł i zbladł. Wóz, albo przewóz- stwierdzili pewnego dnia i spakowali walizki...
Tym sposobem w życiu Matki Rak rozpoczął się nowy rozdział. 2014 to dla niej rok pełen zmian i trudnych wyborów.
Co straciła?
-sypialnię ( w wynajmowanym mieszkaniu nie ma na nią miejsca),
-dziesięć kilo ( stres robi swoje ale skutki uboczne cieszą),
-złudzenia (myślała, że jest w stanie zaplanować swoje życie, serio!).
Co zyskała?
-siłę (już wie, że nie złamie jej "byle co"),
-mądrość (nie, że tak w ogóle, ale pewną życiową. Dopiero piąty rok małżeństwa uświadomił jej na co się porwała. Wcześniejsze lata były związkiem "na dobre". Ciężki rok pokazał ile to wszystko warte. Co ciekawe, przetrwanie złego zbliża mocniej niż wszystkie przyjemności świata),
-optymizm (nie wiadomo gdzie wyląduje za kolejne pół roku, możliwe, że wróci na stare śmieci, albo podąży za Rakiem na kolejne kontrakty. To nie ma znaczenia. Bez względu na to gdzie wyląduje, wyląduje tam z Głową i Pępkiem, a to najważniejsze).
I tyle. Stary Rok dał się we znaki. Zburzył mój świat i pozwolił odbudować go na nowo-cegiełka po cegiełce. Ta żmudna robota pokazała mi samej ile jestem warta. Więcej niż sądziłam.
Początek fatalny, znakomity finisz. Oto bilans Matki Rak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz