Idą święta. W wielu ludziach odzywa się sezonowa chęć niesienia pomocy. Wyobrażają sobie, jacy to będą szlachetni zanosząc paczkę ubogiej rodzinie. Widzą już wdzięczność w oczach obdarowanych. Widzą jak ich jednorazowa dobroć zmienia życie tej rodziny. Na co dzień owi altruiści ograniczają się do udostępniania apeli o pomoc na fejsbuku. Oczywiście udostępnianie jest ważne i pomocne jeśli...idzie w parze z wpłatą paru groszy na podany w apelu numer konta. Matka chorego dziecka nie opłaci kosztów operacji udostępnianiem lub tysiącami lajków. Administracja FB również nie da jej złotówki za to, że udostępnisz foto. Każde zdjęcie z takową informacją to łańcuszek. W dodatku pisany przez grafomana z pierwszej gimnazjum. Ale żeby to zauważyć, trzeba przeczytać, a fejsbuczani altruiści nie czytają, udostępniają jak leci, wystarczy, że na fotografii jest oszpecone lub chore dziecko. Ja tu nikogo nie oceniam, no, może poza naiwnością. Ludzie naiwnie sądzą, że pomoc innym kosztuje kliknięcie. Nie, pomoc innym wymaga naszej pracy,ewentualnie naszych pieniędzy.Wymaga chęci i działania. Samo kliknięcie nie działa. Ale dajmy spokój fejsbukowi. Wróćmy do ubogiej rodziny, której odświętny altruista niesie paczkę. Tak, w naszych mózgach panuje dziwaczne przekonanie, że bieda jest szlachetna. Jasne, zdarza się maluteńki odsetek takiej właśnie niezawinionej, niezależnej od człowieka, czystej i pięknej. Ale to margines. A może nawet odsetek marginesu. Prawdziwa, powszechna i wszędobylska bieda jest BRZYDKA. Wynika z braku edukacji, z nieporadności, lenistwa, z życia bez perspektyw przekazywanego z pokolenia na pokolenie, szerzy się na popegeerowskich wsiach, w nędznych dzielnicach miasta, niezmiennie łączy się z alkoholem, używkami, przemocą, prymitywnymi zachowaniami, roszczeniową postawą i całą masą innej brzydoty. Z niepohamowanym, zwierzęcym pędem do prokreacji włącznie. Prawdziwa bieda często miewa problem z przyjęciem wędki. Z prostej przyczyny- nie umie jej wykorzystać. Powącha, nadgryzie, ostatecznie sprzeda za tanie wino-zamroczony umysł łatwiej radzi sobie z własnym upodleniem. Tę wędkę trzeba dostarczać i podawać nieustannie, najlepiej dzieciom. Trzeba je wyrywać z marazmu i poczucia, że nie warto się starać, że nie warto pracować, że i tak skończą marnie-jak rodzice, dziadkowie i wszyscy wokół. Nie ma gwarancji, że się uda. Bieda łączy się często z biedą umysłową. Z brakiem poczucia własnej wartości. Z zanikiem zasad. Ten kto twierdzi o sobie-jestem altruistą i pomagam, a jednocześnie głosi pogląd, że tym "brzydkim" nie powinno się pomagać, bo to ostatecznie nie przynosi efektów nie rozumie istoty altruizmu. Dobro nie musi przynosić namacalnych korzyści. Paczka nie musi zmienić życia obdarowanego biedaka. Jeśli wywoła uśmiech na twarzy dziecka, to już spełnia swoją rolę. Nie każdy odnajdzie w sobie litość dla pijaka, nie każdy odnajdzie krztynę szacunku dla pogubionego, nie każdy powstrzyma się od surowej oceny. Wreszcie, nie każdy, kto rzuci biedakowi ochłap na zbyciu, jest altruistą. Nie chcesz, nie pomagaj, ale nie nazywaj tych ludzi dzieciorobami, roszczeniowym patolstwem i czym tam jeszcze. Przyczyniasz się w ten sposób do pogłębienia w nich świadomości, że właśnie tym są. Mówienie -z dzieci takich nierobów nie wyrośnie nic dobrego, choć niestety w wielu przypadkach okaże się prawdą, jest z gruntu wstrętne i pozbawione jakiejkolwiek empatii. Dzieciak, który wie, że spisano go na straty nie ma żadnej szansy! Chcesz dowodu? Od dzisiaj zacznij mówić swojemu-wypieszczonemu i wychuchanemu, że nie potrafi, nie umie i nie da rady. Żniwo zbierzesz szybciej, niż się wydaje.
My wszyscy, ludzie "na poziomie" podamy miskę głodnemu psu, nieważne, że nie rasowy i brudny. Z podaniem miski brudnemu człowiekowi mamy większy problem.
Nam wszystkim życzę, abyśmy zaleźli w sobie pokłady empatii zdolne znieść smród prawdziwego ubóstwa. A jeśli nie, to przynajmniej uczciwość, by przyznać przed samym sobą - nie jestem tak dobry, jak mi się zdawało.
Żaneta, szacunek pełny za ten post. Z wspomnianą przez Ciebie "brzydką" biedą zetknęłam się osobiście - pracując u nas w podstawówce w świetlicy środowiskowej, głównie z dzieciakami z popegeerowskich wiosek. I dlatego również nigdy nie zgodzę się ze zdaniem, że dziecko urodziło się złe czy jest złe i nie ma dla niego szans bo ojciec to pijak a matka się łajdaczy i że nie warto pomagać. W sumie podsumowałaś moje myśli, więc nie będę powielać, mogę dodać tylko tyle, że nigdy nie podobało mi się wyznaczanie takich zasad "pomagam tym i tym a tym nie" (a też się z nimi spotykam!) bo według mnie dobroć jest jak miłość - nie ustalasz granic, ram w jakich kogoś kochasz tylko po prostu to robisz. Nie chce robić z siebie Pierwszej Wolontariuszki Rzeczypospolitej - zdarzyło mi się spiżdżać na dworcu przed siebie jak podszedł do mnie telepiący się na głodzie mężczyzna ze strupami na ramionach i nawet się za siebie nie obejrzałam. I nie myślałam wtedy o swoich pięknych teoriach. Ale miałam również sytuację, że podszedł do mnie ubrany w obdarte ubranie mężczyzna i poprosił o pieniądze, bo nie ma całości sumy na leki dla żony. Pieniądze dałam. Dostałam dodatkowo sporą garstkę szyderstw od towarzyszącego mi kolegi na temat mojego frajerstwa i tego, że pewnie to oszust i złodziej. Możliwe. Jednak wolę być frajerem, który stracił 30 zł na rzecz oszusta (bądź nieświadomie postawił mu 10 butelek taniego wina - zależy jak na to spojrzeć) z możliwością, że jednak pomogłam i Pan kupił te leki, niż cynikiem jak kolega, spisującym ludzi na straty dla zasady. Ja po tych uwagach kolegę spisałam na straty. A Pan miał dobre oczy. I tego się będę trzymać! Agata Dąbska (podpisuje się tu bo nie wiem gdzie indziej)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że istnieją ludzie, którzy tak myślą. Kiedy czytam komentarze podsumowujące wszelkie akcje jako stratę czasu i atłasu robi mi się tak po prostu, po ludzku smutno.
UsuńNic mnie bardziej nie denerwuje jak udostępnianie tych łańcuszków. Zamiast udostępniać wystarczyłoby wpłacić choć złotówkę - ale to już jest zbyt trudne. ;)
OdpowiedzUsuńCo do sezonowej pomocy świątecznej - to już lepsze niż udostępnienia - zawsze to jakaś, choć jednorazowa pomoc.
Nam pomagano dużo jak byliśmy z Calineczką w szpitalu. W różnoraki sposób. Od tego czasu i m pomagamy i wspieramy wiele akcji charytatywnych jak tylko mozemy. ;)
W tym rzecz, że ludzie chcą pomagać ale nic nie dawać. Kliknąłem - jestem dobry! A co do sezonowej pomocy-jestem za. Problem polega nie w tym, że ludzie dają, tylko w tym, że chcą korzyści w postaci ładnego obrazka. A skrajna bieda najczęściej jest w pakiecie z patologią i nijak nie da się z tego pocztówki bożonarodzeniowej ukręcić. Co do tej złotówki-zgadzam się, siła tkwi w wielu małych kwotach. Wpłacona złotówka to więcej, niż obiecana ( jak już będę miał) stówa:)
UsuńOj Żanetko bardzo trafny i prawdziwy post. Na 1 stronę Onetu z nim! Niech każdy przeczyta, a później zrobi rachunek sumienia.
OdpowiedzUsuńDziękuję! Jeszce nie dorosłam na tyle, by przestać próbować naprawiać świat;)
Usuń
OdpowiedzUsuńWłaśnie ostatnio też się nad tym zastanawiałam ,czy ludzie którzy tak gorliwie udostepniają na fb różne apele o pomoc ,chociaż raz wyslali komus złotówkę.Bo szczerze powiedziawszy mam wrazenie ,że niektórzy(oczyczywiście napewno nie wszyscy)robią pokazówkę.Osobiście znam przypadek ,gdzie znajoma tak chetnie udostepnia ,że az zapytałam czy pomogla kiedykolwiek osobiscie (chodziło mi czy cos zawiozla badz wlasnie wpłaciła pare groszy)Ipadłam ,bo odpowiedziała,ze pomaga własnie udostepniając te apele.Faktycznie dzieciaczki sie najedzą od tego.Urosła chyba póki co jej duma:D
Tak. Jak ta słynna woda dla dzieci z Sudanu. Chcieli je "lajkami" napoić:)
Usuńdobry i mocny post, daje do myślenia. dziękuję :)
OdpowiedzUsuńPolecam się:)
Usuń