środa, 13 kwietnia 2016

Bez paniki, tylko bez paniki!

W życiu przeciętnej matki są dni, gdy przeszczep główki kapusty w miejsce głowy pozostałby niezauważony. I nie chodzi o brak makijażu, ale o galopujący niedowład umysłowy. Jako, że w życiu Matki Rak właśnie następuje przełom, kobieta jest nań narażona bardziej niż zwykle...

Dzień jak co dzień od tygodnia. O 6.40 gotuję obiad, gdyż przedszkolny catering, choć niczego sobie, nie jest dla Helki do końca bezpieczny. Niby panie o bezglutenowej diecie coś wiedzą, ale po kilku minutach rozmowy wychodzi na to, że dodatkowe ograniczenia Helkowej diety będą do wdrożenia z dnia na dzień niemożliwe. Nic to, damy radę. Przygotowuję torbę pełną ulubionych dań i budzę przedszkolaka. Przedszkolak mruga powiekami i z wyrzutem w głosie pyta:
-a dlacego ty mnie juz budzis? Ja tylko zamknęłam ocy, policyłam: jeden, dwa, tsy, a ty mi kazes juz wstawać?!
Po trwających dobre pół godziny pertraktacjach i perturbacjach wyruszamy w drogę. I się zaczyna!
-mamo, my jesteśmy za daleko.
-Helu, co ty odpowiadasz, ja wiem na którym przystanku mamy wysiąść.
-ja tez wiem, na tym któly juz był dawno temu!
Okazuje się, że ma gadzina rację. Wyjeżdzamy gdzieś na koniec świata i stoimy na pętli. Czas mija, a my kasujemy kolejne bilety. Podliczam w myślach koszty dowozu  autobusem i zgrzytam zębami. Do przedszkola trafiamy spóźnione. Helka dołącza do dzieci, a matka gna na przystanek tylko po to, aby smutnym wzrokiem odprowadzić tył odjeżdżającej ósemki. Dwadzieścia minut czekania. Wreszcie autobus nadjeżdza. Kolejny bilet za trzy ziko. Od rana wydałam na nie tyle, że rozważam dowóz taksówką. Do domu docieram zziajana. Wkładam rękę do torebki w poszukiwaniu kluczy i znajduję...strzykawkę z adrenaliną. Trzy szybkie kopnięcia w drzwi okraszone kilkunastoma paniami lekkich obyczajów pozwalają dać upust emocjom. Wracam na przystanek. Ósemka odchodzi, kiedy stoję na światłach. Dwadzieścia minut czekania. Kasuję kolejny bilet. Tym razem wysiadam na odpowiednim przystanku.  Zdyszana i przerażona oddaję zestaw ratunkowy na ręce nauczycielki. Muszę jeszcze zrobić zakupy. Nie opłaca mi się jechać do domu. Zabijam czas wałęsając się po galerii handlowej. Odbieram radosną Helkę, kasujemy bilety i wracamy do domu. Przez telefon zdaję Rakowi jęczącą relację z tego, jakże udanego dnia. Nie oczekuję wiele, jedynie odrobinę współczucia. Zamiast tego czeka mnie kolejny cios:
-a dlaczego ty w ogóle kasujesz te bilety? Na stronie MZK masz napisane, że Helka ma darmowe przejazdy a ty jesteś jej opiekunem.

Tak, w życiu przeciętnej matki są dni, gdy przeszczep główki kapusty w miejsce głowy pozostałby niezauważony. Dla matki. Kapusta mogłaby poczuć się urażona.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz