czwartek, 12 marca 2015

Prawo dżunglii.

Zacznę od tego, że Raki są mięsożercami. Jemy mięso, wiemy czym to pachnie. Żadne światopoglądowe dyskusje nie zmienią naszych poglądów (póki co). Szanuję i rozumiem wege, jednak sama wybrałam inaczej. Helka również je mięso. Oczywiście, dopóki jej dieta leży w mojej gestii. Nigdy dotąd nie siliłam się aby pokazać jej skąd pochodzi mięso, ani jaką cenę za jego pozyskanie płacą nasi bracia mniejsi, czekałam aż stanie się samo. I pewnego dnia stało się samo. Dziadek Tomas przytachał rybę. Oto przed Helką bolesna lekcja życia. Córka żywo zainteresowała się stworzeniem. Dokonała dokładnych oględzin, po czym zadała pytanie:
-a jak ona ma na imię?
Zakłopotana, postanowiłam przyjąć sytuację na klatę:
-obiad.
-na imię? Obiad?
-skarbie, tę rybę zjemy na obiad.Nie nadamy jej imienia.
-ale ona śpi!
-nie, kochanie. Ona nie żyje.
-nie żyje?
-tak.
-i ją zjemy?
-tak.
Tu dopadły mnie wątpliwości. Mnie, orędowniczkę mówienia dzieciom prawdy. Temat okazał się wybitnie trudny. Chyba za trudny. Dla mnie. Helka bowiem przetrawiła i orzekła co następuje:
-wysklobcie jej te ocy, to ją zjem!
Wrażliwość ewidentnie ma po ojcu.

4 komentarze:

  1. Ostatnio na obiad był pstrąg pieczony. W całości. Co robiła panna starsza? Mamo, patrz, ciocia pokazała mi jak ryba ziewa. I tak cały posiłek rybą ziewała, aż się rozklepała. Dobrze, że mieliśmy dwie, bo inaczej byłby krzyk, że nie ma czym ziewać.

    OdpowiedzUsuń
  2. niesamowita, uśmiałam się z tych oczu hahahihih

    OdpowiedzUsuń
  3. Też ostatnio przerabiałam temat śmierci i denatów - zarówno ludzkich, jak i braci mniejszych. Łatwo nie było, ale powiedziałam prawdę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. No to masz Matko, naturalny rozwój sytuacji ;) Było git ;) U nas jeszcze wszystko przed nami ;) Ale Steff mięsożerna do potęgi entej więc będzie na pewno ciekawie ;)

    OdpowiedzUsuń